Jeśli miałbym rozrusznik serca, to chciałbym, żeby był najdoskonalszym urządzeniem na świecie. Ale gdy po obiedzie chcę pogrzebać w zębach wykałaczką, to naprawdę nie potrzebuję niczego rewolucyjnego. Ze sprzętem jest dokładnie tak samo.
LG pokazało telefon G2. Jedni mówią, że to smartfon niemal idealny, inni że szansa na sukces producenta. A samo LG podkreśla, że przycisk jest w innym miejscu. Żyjemy w czasach gdy błahe funkcje są kreowane na rewolucyjne.
Podczas prezentacji komórki w Nowym Jorku dyrektor LG Electronics Mobile Communications, Jong Seok Park, zwraca uwagę jakże naturalne jest trzymanie palca z tyłu telefonu i dlaczego umieszczenie tam przycisku włączenia i zmiany głośności jest takie odkrywcze. Pan Seok Park zapewnia, że wcale nie chodzi tu o to by być innym. To podobno wynik badań i chęć udoskonalenia użytkowania komórki.
Po pierwsze nie do końca się z tym zgadzam, bo wyginanie palca do tyłu komórki wcale nie jest takie wygodne. Najwygodniejsze jest trzymanie go całą dłonią i zmiana głośności z boku. Rozumiem jednak, że telefon LG jest szerszy niż np. iPhone i być może się to sprawdzi. Druga sprawa to jednak wyolbrzymianie błahych funkcji. Nie oszukujmy się. Tu wcale nie chodzi o to, że LG zainwestowało miliony dolarów w badania i dowiedziało się z nich, że tak będzie nam najwygodniej. Nie. Chodzi o to, by być innym. Dzisiaj co roku trzeba mieć nowy sprzęt. Co roku słyszymy też, że jest on rewolucyjny. Nawet jeśli zmienia się tylko układ przycisku.
LG jest dzisiaj dla mnie firmą do bicia, ale przecież to nie wymysł tylko i wyłącznie tego producenta. O błahej rewolucji słyszymy przecież co kilka miesięcy. Gdy kilka lat temu Philips pokazał pierwszy pilot z małą liczbą przycisków miała być rewolucja. Później producent szybciutko wrócił do wersji diametralnie odwrotnej, z pełną klawiaturą QWERTY, bo okazało się, że widz jednak lubi mieć normalnego pilota.
Gdy Apple prezentowało iPhone’a 5, wmawiało nam że wyższy ekran, to rewolucja, bo zmieści się więcej ikonek, a telefon nadal będzie można obsługiwać wygodnie jednym palcem. Jasne, jest to fajne poszerzenie. Ale bez przesady. Model 4 i 4S nadal jest znakomity i wcale nie czuć by był z innej epoki.
Inne przykłady? Proszę bardzo!
- Na swojej warszawskiej konferencji Sony przekonywało mnie kiedyś, że przyciski na obudowie laptopa, to coś wyjątkowego.
- Na prezentacji Samsunga Galaxy S IV producent chwalił się multimedialnym pamiętnikiem.
- Na IFA 2012 Panasonic podkreślał opcję streamingu treści z tabletu na telewizor. Funkcja fajna, ale znana już wtedy od dłuższego czasu.
Żeby było jasne. Nie uważam, że wszystkie drobne zmiany są złe. Wręcz przeciwnie. Gdy Sony dodało drugą gałkę analogową do konsoli przenośnej PS Vita, to zmiana w stosunku do PSP była niby drobna, ale tak naprawdę kolosalna. Gdy Apple postanowiło zrobić komórkę bez przycisków, to pomysł był prosty, ale w swej prostocie genialny. Gdy w telewizorach zaczął być istotny design, to maniacy pukali się w głowy, bo przecież to nie ma znaczenia i liczy się tylko obraz. Dzisiaj wiadomo już, że wolimy telewizory ładniejsze.
Problem polega na tym, że choćby firma miała najbardziej kreatywnych, odważnych i nieograniczanych projektantów oraz inżynierów, to co roku rewolucji nam nie zaserwuje. Nie ma szans. I nie byłoby z tym problemu, gdyby nie fakt, że mimo wszystko próbuje nam wmówić, że jest w stanie.
Słowo „rewolucyjny” jest już tak wyeksploatowane, że lada dzień ktoś może go użyć w stosunku do nowego rodzaju wykałaczki. A smutna prawda jest taka, że czasem by pogrzebać w zębie potrzebne jest tylko zaostrzone drewienko. I nic więcej.