Samsung JS9000, to jeden z najbardziej zaawansowanych modeli LCD UHD tego producenta na rok 2015. Wyżej od niego stoi już tylko model JS9500, o którym pisałem na blogu. Co chcecie wiedzieć o JS9000?
To pytanie padło już na moim blogu. Tomasz Chmielewski z magazynu „TV TEST” odpowiadał już na Wasze pytania dotyczące tego modelu. Teraz jednak telewizor dotarł do mnie i będę miał okazję sam pobawić się nim przez dłuższy czas. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania dotyczące Samsunga UE55JS9000, to piszcie w komentarzach pod tym wpisem lub na moim Facebooku.
Pierwsze wrażenia telewizor robi mieszane. Z jednej strony, to bardzo nowoczesna konstrukcja zamknięta w aluminiowej ramie, stojąca na błyszczącej nóżce i z tyłem, który dzięki eliminacji portów, może mieć ciekawą stylistykę.
To oczywiście kwestia subiektywnego gustu, ale według mnie telewizor prezentuje się ciekawie.
Z innych opinii wiemy już też, że telewizor znakomicie radzi sobie z obrazem, więc oczekiwania są wysokie. Ja, po jednym dniu używania, mam z nim jednak dwa konkretne problemy natury praktycznej.
Po pierwsze system Tizen TV. Kilka razy pisałem już na blogu, że według mnie zeszłoroczny system operacyjny i pilot Samsunga były najlepszymi jakie producent miał w ofercie. Pamiętacie mój trzyczęściowy test Samsunga HU8500? To jeden z najfajniejszych telewizorów jaki kiedykolwiek miałem w testach. Elegancki, szybki jak błyskawica, wygodny w obsłudze, z bogatą platformą Smart TV i znakomitą jakością obrazu. Tegoroczny Samsung JS9000 dorównuje lub bije HU8500 pod względem jakości obrazu, ale funkcjonalnie zmiana pilota i przejście na system Tizen TV to krok wstecz.
O pilocie napiszę więcej w pełnym teście. Co do Tizena, to system dopiero się rozwija i to niestety widać. Nie działa tak szybko jak poprzednia platforma (mimo, że JS9000 ma ośmiordzeniowy procesor!), brakuje w nim nadal niektórych istotnych aplikacji (obecnie np. Playera), a do tego wymaga dopracowania koncepcyjnego. Dwa przykłady. W przeglądarce internetowej działa pointer (powietrzna myszka aktywowana dotknięciem przycisku na pilocie), ale nie możemy przesuwać strony w pionie „łapiąc ją” za pomocą kursora. Jedynie z użyciem bocznego suwaka.
Ten sam pointer w przeglądarce nie pozwala też na wybranie polskich znaków na wirtualnej klawiaturze. Można to zrobić jedynie, za pomocą przycisków nawigacyjnych, znajdujących się pod przyciskiem aktywowania pointera.
Czyli w praktyce wygląda to tak – włączacie klawiaturę ekranową, przesuwanie kursor myszki na odpowiednią literę trzymając palec na przycisku aktywacji pointera, jeśli chcecie wpisać polski znak, to musicie zmienić układ kciuka na pilocie z pointera, na znajdujące się pod nim przyciski nawigacyjne. Przycisk aktywujący pointer jest klikalny, więc czemu nie można tego zrobić za jego pomocą?
Drugi przykład na to, jak w 24 godziny Tizen TV zdążył zajść mi za skórę, to okno aplikacji. Do zakładki Moje Apps dodajemy ulubione programy. Super. Tylko czemu nie wszystkie z tam obecnych programów można usunąć? Samsung przypiął niektóre z nich na stałe bez możliwości ich wyrzucenia z tego ekranu. Po co mi na przykład aplikacja kamery, jeśli nawet nie mam jej podpiętej? Albo elektroniczna instrukcja. W ciągu ostatnich czterech lat, na dziesiątkach telewizorów zajrzałem do niej może z trzy razy. Po co zajmuje mi ona miejsce w tak istotnym fragmencie interfejsu Smart TV?
Rozumiem ruch Samsunga związany z Tizen TV. Producent chce stworzyć jednolity ekosystem dla wielu ze swoich urządzeń i być może w przyszłości taka decyzja zaprocentuje. Po 24 godzinach z tą platformą odnoszę jednak wrażenie, że w tegorocznym wydaniu, jest ona jeszcze formą przejściową. Wolniejszą i bardziej niedopracowaną niż poprzedni system.
Zaznaczam jednak, że to tylko pierwsze wrażenia. Być może Tizen TV mnie jeszcze do siebie przekona.
Drugi poważny zarzut jaki mam do Samsunga JS9000 po pierwszej dobie użytkowania, to One Connect Box. Jest to zewnętrzne „pudełko”, w którym znajdują się wszystkie najważniejsze podzespoły i złącza telewizora. Samsunga jako jedyny wprowadził masowo takie rozwiązanie i jest to pomysł rewelacyjny. Co do ceny tego „pudełka” możemy dyskutować, ale kwestia jego praktyczności jest poza debatą – to znakomite rozwiązanie! Złącza mamy tam gdzie chcemy, a sprzęt można w przyszłości zaktualizować o nowy One Connect Box z szybszym procesorem czy układem graficznym.
Jaki jest zatem problem? Chłodzenie. One Connect Box szumi. Niestety dość uporczywie. Nie jest to taki poziom hałasu, od którego dostaniecie bólu głowy, ale jeśli w jednym pokoju mam włączonego laptopa, komputer stacjonarny z silną kartą graficzną i procesorem i7 oraz telewizor i z całej trójki najbardziej słyszę wiatraczek w przystawce do telewizora, to coś jest nie tak.
Teoretycznie One Connect Boxa można gdzieś schować. Pilot zdalnego sterowania jest radiowy, a kabel łączący pudełko z telewizorem dostatecznie długi, by szumiącą puszkę gdzieś ukryć. Tylko, że wtedy tracimy np. wygodny dostęp do portów USB, bo te też są wyłącznie w One Connect Boxie.
Dawno nie miałem tak mieszanych pierwszych wrażeń w kwestii nowego telewizora. Czytałem już kilka testów tego panelu i wiem, że rewelacyjnie radzi sobie z obrazem, jako jeden z niewielu dostępnych obecnie na rynku spiera HDR i ma świetny Input Lag. Mimo to pierwsze wrażenia psuje nowy system, który jest wolniejszy i mniej dopracowany niż poprzedni oraz delikatny, ale jednak wyraźnie słyszalny szum One Connect Boxa.
Więcej napiszę, gdy Samsung JS9000 postoi u mnie dostatecznie długo, bym mógł ocenić coś więcej niż tylko moje pierwsze wrażenia.
Poniżej ceny Samsunga JS900 w momencie pisania tego tekstu. Aktualne jak zwykle znajdziecie pod linkami.
Samsung JS9000 48 cali – od 10 4950 zł
Samsung JS9000 55 cali – od 11 799 zł
Samsung JS9000 65 cali – od 18 300 zł