Żadna z nowoczesnych technologii nie pomoże Ci, gdy chcesz ściąć włosy bez umówionej wizyty u fryzjera. Nauka zawiodła. Ludzkość jest głupia…
Wracając do domu z porannych obowiązków w mieście stwierdziłem, że skoro już jeżdżę, delektuję się słońcem na twarzy i wiatrem we włosach, to być może warto by było o te ostatnie zadbać. Wizyty u fryzjerów odkładam zbyt długo, bo zawsze mam coś innego, ciekawszego do roboty. Skoro była więc okazja, to postanowiłem załatwić to szybko i bezboleśnie.
Jak widzicie na zdjęciu, nie udało się.
Tak jak pisałem, fryzjer nie jest dla mnie najbardziej pasjonującym miejscem jakie istnieje, więc nie znam zasad rządzących tym światem. Okazuje się, że jedną z nich jest umawianie wizyt.
Nie jestem idiotą, zdawałem sobie sprawę, że ustalenie spotkania wcześniej gwarantuje obcięcie rozrośniętych kłaków w najbardziej dogodnym mi (i fryzjerowi) terminie. Nie sądziłem jednak, że bez dostosowania się do tych konwenansów, nie można liczyć na jakąkolwiek wizytę. Gdziekolwiek!
Do domu miałem 25 minut jazdy samochodem. Wracałem półtorej godziny. Zaczęło się od odwiedzenia dwóch pobliskich salonów fryzjerskich, o istnieniu których wiedziałem. Kolejnych kilka szukałem już na ślepo, krążąc po osiedlach. W pewnym momencie robiłem to dla zabawy. Dzień był piękny, ruch na drogach niewielki, miałem zimną wodę i ulubioną rozgłośnię radiową… Sama podróż od salonu, do salonu była na tyle przyjemna, że fakt iż nigdzie fryzjerzy nie mieli dla mnie czasu jakoś mnie nie zniechęcił.
Okazuje się, że Polacy kochają swoje włosy. Tak bardzo, że bez umówionej wizyty można liczyć najwyżej na uśmiech fryzjerki i propozycję spotkania następnego dnia.
Zacząłem myśleć co by można z tym zrobić? Rozwiązaniem byłby wielki zakład fryzjerski lub więcej mniejszych. Po odwiedzeniu kilku z nich śmiem jednak przypuszczać, że nawet gdyby ktoś otworzył centrum fryzjerskie wielkości sporej farmy i obcinał chętnych blogerów szybciej niż owce, to i tak trzeba by się umawiać.
Może więc pomoże nam technologia?
Jeśli chcecie ściąć włosy maszynką, to problemu nie ma. Za kilkaset, a nawet kilkadziesiąt złotych możecie to robić już zawsze w domu. Jeśli jednak zależy Wam na czymś bardziej nietypowym, to technologia nie nadąża.
Jesteśmy w stanie wysłać człowieka na Księżyc i przesłać w ciągu sekundy zdjęcie ulubionego kotka na drugi koniec świata, ale nie obciąć automatycznie włosy. I to wcale nie dlatego, że nie próbujemy! Na przykład Panasonic pokazywał kiedyś maszynę do automatycznego mycia i masażu głowy. Robot wygląda trochę jak coś z filmu Pamięć absolutna, ale nie usuwa wspomnień… Chyba nie.
Zresztą to tylko mycie włosów. Z przyjemnością zrobię to własnoręcznie po ćwiczeniach jakie serwuję sobie codziennie na lunch. W cięciu włosów mogą pomóc mi takie wynalazki jak przystawka tnąca podłączona do odkurzacza. Niestety nie dość, że wymaga ona pomocy drugiej osoby, to jeszcze wygląda jak narzędzie tortur z Gry o Tron.
Nad rozwiązaniem problemu cięcia włosów głowimy się już od dawna. Wystarczy kilka chwil spędzonych na Google, by trafić na patent z 1960 roku, w którym Jean Gronier opisywał (lub opisywała) maszynę do automatycznego cięcia włosów.
A i ten pomysł nie jest do końca oryginalny, bo bazuje na urządzeniu, które już w 1946 roku zgłosili do opatentowania Brown Herman i Jones Sr Sylvester. Ich „hair treating apparatus” (urządzenie do „obrabiania” włosów) nie służył do obcinania, ale czesania włosów.
Wynalazek może być najbardziej przydatny w czesaniu na ciepło, w którym rozgrzane grzebienie przechodzą wiele razy przez włosy, prostując je
– czytamy w opisie patentu.
Automatyczne cięcie włosów jest trudne, bo musi być nie tylko bardzo precyzyjne oraz bezpieczne, ale i subiektywnie udane. Robotowi raczej nie „omsknie” się ręka trzymająca maszynkę, ale czy będzie w stanie zaproponować nam fryzurę prosto z okładek kolorowych magazynów? I jeszcze ją wykonać?!
Próbujemy jednak dalej. Najnowsze patenty związane z tym problemem wykorzystują już nowoczesne technologie. Tablety, czujniki rozpoznające ułożenie i ruch głowy itp.
Mimo to gotowe urządzenia przypominają bardziej roboty stworzone do unicestwienia ludzkości, niż coś, co chciałbym zobaczyć w salonie fryzjerskim… I pod co zgodziłbym się wsadzić głowę.
Stawiam tezę, że to nie sztuczna inteligencja, teleportacja czy nieskończone źródło czystej energii są największymi wyzwaniami dla ludzkiej inteligencji. O wiele trudniej będzie nam stworzyć automatycznego fryzjera.
Nie będę chyba czekał na ten przełom, tylko umówię się na wizytę dwa dni do przodu.