Dokładnie trzeciego października napisałem o tym, że usługa Viera Connect pojawia się w odtwarzaczach Blu-ray Panasonica. Dokładnie 18.10 zostałem o tym powiadomiony oficjalnie. Ktoś tu ma niezłego laga. I to nie tylko Panasonic.
Informację prasową Panasonica zignorowałem. Nie dlatego że była nieciekawa. Po prostu już o niej pisałem w oparciu o zagraniczne źródła. I to kilka tygodni wcześniej. Chodzi o dodanie usługi Viera Connect do odtwarzaczy Blu-ray Panasonica. W Polskiej informacji prasowej czytamy, że producent dodaje ją „tej jesieni”. Nie ma oficjalnej daty i nie ma podanych modeli odtwarzaczy, które będą wspierały Viera Connect.
3.10 pisałem już jednak dokładnie, że chodzi o odtwarzacze:
- Panasonic DMP-BDT110,
- Panasonic DMP-BDT210 (na zdjęciu poniżej),
- Panasonic DMP-BDT310.
Podawałem też namiary na oficjalne strony Panasonica, na których można znaleźć nowe oprogramowanie oraz instrukcję instalacji.
Mój wpis bazował na angielskim serwisie What HiFi. Rozumiem, że z Wielką Brytanią mamy niewielką różnicę czasową, ale nie trwa ona chyba dwa tygodnie? Skąd takie opóźnienie u polskich oddziałów dużych producentów lub obsługujących ich domów medialnych obsługujących? Piszę w liczbie mnogiej, bo biedny Panasonic, nad którym się tutaj tak pastwię, jest tylko przykładem. Takie sytuacje zdarzają się notorycznie.
Raptem tydzień temu starałem się wyciągnąć od polskiego Sony jakieś informacje o angielskiej promocji, w której „Harry Potter 3D” jest dodawany do sprzętu Sony. W Polsce nic jednak o tym jeszcze nie wiadomo. Trudno winić za to polskie oddziały jeśli mowa o promocjach i ofertach, których obecność na polskim rynku stoi pod znakiem zapytania. Ale takie opóźnienia zdarzają się nawet w przypadku zapowiedzi produktów czy oprogramowania, o którym wiadomo, że będzie dostępne w całej Europie. Rozumiem, że przygotowanie informacji prasowej musi trochę potrwać, ale chyba raczej godziny, a nie dni czy, o zgrozo, tygodnie!
Biadolę o tym głównie dlatego, by pokazać, że my, skromni Internauci, jesteśmy czasem często szybsi niż te wielkie, super zaawansowane technologicznie korporacje. Widzę trzy możliwe powody takiej stanu rzeczy:
- mamy szybszy Internet,
- mamy inne Google,
- jesteśmy po prostu szybsi, dokładniejsi i bardziej zdeterminowani.
Bez względu na powody, możemy stanąć dumnie z wyprostowaną piersią i przybić sobie piątki… jeśli oczywiście zapomnimy, że każda nasza minuta poświęcona na pisanie szybciej i lepiej o produktach dużych korporacji, to kolejna garść dolarów w ich kieszeniach.
Ale chromolić to! Nawet jeśli ich reklamuję, to przynajmniej robię to szybciej :)