James Cameron może i ograniczał się nieco w przypadku pierwszego Avatara, ale możemy być pewni, że następne części serii już będą dokręcone technologicznie na maksimum. Niestety ma to swoje minusy. Według producenta Jona Landaua, drugą część Avatara obejrzymy dopiero w roku 2016.
Podczas pokazu trójwymiarowej wersji Titanica, Landau powiedział, że od „Avatara 2” dzielą nas jeszcze cztery lata. Fani muszą się więc uzbroić w cierpliwość. Pocieszające jest jednak to, że być może w tym samym czasie będzie kręcony „Avatar 3”, który może wejść do kin już w rok po drugiej części.
Jon Landau dodaje też, że warto poczekać. James Cameron przyczynił się swoim Avatarem do kolejnego powrotu 3D na sale kinowe, a także po raz pierwszy w historii jego wejścia do naszych domów. Następne odsłony filmu mają być równie rewolucyjne. Landau zapewnia, że przy produkcji filmu zostaną użyte najnowsze technologie, a na ekranie zobaczymy efekty komputerowe i trójwymiar jakich nikt jeszcze wcześniej nie stworzył.
Zapowiedzi producenta mogą nie być wcale przesadzone. James Cameron jest znany ze stawiania ogromnych kroków w rozwoju technologii używanej w przemyśle filmowym. W przypadku kolejnych Avatarów będzie to chociażby większa ilość klatek. Filmy mają być kręcone i wyświetlane z szybkością 50 fps.
Pytanie tylko czy w roku 2016 będzie to robiło jeszcze tak duże wrażenie? Szczególnie, że konkurencyjni wizjonerzy nie próżnują. Ot chociażby Peter Jackson, który przecież też kręci swojego „Hobbita” z większą ilością klatek (48 fps).