Jeśli gra powstaje 11 lat i bije rekord zamówień przedpremierowych na Amazonie, to może być tylko uwielbiana lub znienawidzona. „Diablo III” jest wyjątkiem. Udało mu się jedno i drugie.

Takiej premiery nie było już dawno. Zamówienia gry na całym świecie poszybowały ponad niebiosa. Fani zza wielkiej wody wywalili do koszy czerwono niebieskie sztandary i zawiesili przy domach logo Blizzarda. Anglicy umyli dla wyjątku zęby żeby godnie przywitać króla. Niemcy zagrozili atakiem jeśli nie dostaną gry na czas, a Francuzi tradycyjnie poddali się… sile marketingu. Polacy nie uciekli przez stereotypami i też zrobili coś dla siebie typowego – stanęli w kolejce.

W Polsce ostatni raz widziałem coś takiego przy okazji premiery Harrego Pottera. Nie pamiętam już którego. Chyba każdego. Amerykanie są przyzwyczajeni, bo co roku mają Czarny Piątek, początek świątecznego okresu zakupowego. Ludzie tłuką się wtedy po mordach za gofrownice warte 2 dolce (true story). Nigdy nie mogłem tego zrozumieć. Promocje promocjami, ale czy warto ryzykować zdrowie, skoro za dwa dni będzie kolejna przecena?

Okazuje się, że czasem tak. „Diablo III” udowodniło bowiem, że czasem 11 lat prac nad grą wcale nie zapewnia dobrego przygotowania na dzień premiery. Mówiąc krótko, jeśli ktoś do tej pory nie kupił „Diablo III”, to pewnie teraz ma ochotę kopnąć samego siebie w dupę. Gry już po prostu nigdzie nie ma. Tak się składa, że moje własne odnóże powędrowało w stronę szanownych czterech liter Adamusa. Jestem bowiem wśród tego zrozpaczonego grona ludzi, którzy gry nie kupili. CD Projekt miał mi podesłać wersję do recenzji, więc czekałem. No co? Nie będę przecież kupował bez sensu czegoś, co zaraz dostanę za darmo. Ludzie! Ja jestem z Poznania! Tylko, że dwa dni po premierze okazało się, że jednak „Diablo 3” do mnie nie dotrze.

Niestety, w związku z ograniczoną liczbą kopii recenzenckich Diablo III, jednak nie uda nam się wysłać egzemplarza do recenzji

– napisał sympatyczny przedstawiciel polskiego wydawcy.

Pomyślałem sobie „spokój grabarza”. Sprzedam pół litra krwi i kupię sobie sam. Przeceniłem jednak zdolności organizacyjne polskich dystrybutorów. Obdzwoniłem poznańskiego Saturna, Media Markta, Komputronika, Euro, Empiki i kilka innych sklepów. „Diablo III” zapadł się pod ziemię, jakby ktoś zdzielił go bardzo ciężkim obuchem.

Ready fo Diablo III

Polecam też: Diablo III jest jak spam o pomniejszaniu penisa 

A można by pomyśleć, że jeśli analitycy przewidują sprzedaż do końca roku na poziomie około 3,5 mln egzemplarzy (za Arvind Bhatia z firmy Sterne Agee), to gier jednak nie zabraknie. Cóż, u mnie w mieście zabrakło. Oczywiście mógłbym kupić wersję cyfrową na stronie Blizzarda, ale nie mam zamiaru płacić 60 euro (około 260 zł), skoro w dniu premiery moja żona kupiła w sklepie za 170 zł. Nawet jeśli to Diablo. Żeby było śmieszniej, nowe dostawy nie pojawią się zbyt szybko.

My i Blizzard staramy się rozwiązać ten problem, ale jeszcze za wcześnie na oficjalne informacje. Nowych dostaw możemy się spodziewać prawdopodobnie w perspektywie kilku tygodni

– powiedział Krzysztof Dzięcioł z CD Projekt.

Tak więc aktualnie jestem upokorzony. Moja żona ma już 10 poziom łowczyni demonów, a ja gram w „Plants VS Zombies” na iPodzie. Jeśli ktoś z Was trafi na sklep, w którym nowe Diablo będzie, to dajcie znać. Chętnie skorzystam z pomocy uczynnych obywateli i oddam kasę za klucz instalacyjny.

Inny problem jest taki, że jeśli ktoś nawet tego trzeciego Diablo kupił, to i tak ma ochotę kopnąć w dupsko… tylko, że Blizzarda. Gra nie należy do bezproblemowych.

Diablo 3 Forum

W przypadku mojej żony dzień premiery wyglądał tak:

  • 8:00 – dojechała do pracy,
  • 9:20 – czytając w sieci co się dzieje, poprosiła siostrę, by w przerwie między zajęciami kupiła jej kopię,
  • 11:50 – miała potwierdzenie, że gra już na nią czeka. Kosztowała około 170 zł,
  • 12:50 – odebrała grę rezygnując z lunchu,
  • 13:00 – zaczęła instalację wersji cyfrowej (około 7 GB do ściągnięcia),
  • 15:55 – miała ponad 90% ściągania, ale musiała przerwać,
  • 16:00 – wyjechała z pracy,
  • 17:30 – stała w korku, bo przed Euro Poznań wygląda jak wojskowe okopy,
  • 18:30 – dotarła do domu, włączyła komputer i okazało się, że instalator pokazał jej wielkie Fuck You i musi ściągać wszystko od początku,
  • 20:00 – włączyła grę,
  • 22:30 – dostała się na serwer.

Najciekawsze były ostatnie godziny. Blizzard wpadł na iście genialny pomysł, by nawet do samotnej gry potrzebne nbyło podłączenie do ich serwerów. Nie trzeba mieć dyplomu z logiki, by domyślić się, że jeśli miliony graczy w tym samym czasie się podłączą, to może być „troszkę” tłoczno. I było. Zresztą nadal jest. Tak bardzo, że na oficjalnym forum pojawiła się już nawet propozycja pozwu zbiorowego.

Mamy uzasadnione oczekiwania, by móc zagrać w tytuł, za który zapłaciliśmy. Blizzard nie zapewnia nam usługi za którą zapłaciliśmy na poziomie ustalonej przez przemysł

– pisze na forum niejaki Evildaystar, a jego wątek ma już 5 stron.

Zresztą nie wiem czy łączenie się teraz na siłę z grą ma sens, bo jest w niej też sporo bugów. Ot chociażby głośny problem z Demon Hunterem (lub Hunterką ;) o numerze kodowym 3006. Jeśli gracie tą postacią i będziecie chcieli dać swojemu sługusowi templariuszowi tarczę, to ten majstersztyk roboty programistycznej wywali was na pulpit i nie pozwoli już wrócić do gry. Gdy Blizzard się o tym dowiedział, zapowiedział poprawkę, a póki co polecił… nie dawać templariuszowi tarczy :D

Chcecie jeszcze więcej? Proszę bardzo! Problem z regionami serwerów sprawiał, że przy pierwszym logowaniu do gry był on przydzielany niepoprawnie, przez co postać zapisywała się nie tam gdzie trzeba. Gra wyświetlała dany region, gdy w istocie była na innym. Podobno blizzard naprawił już ten problem… przy okazji sprawiając, że ludzie nim dotknięci stracili swoje postaci.

Spędziłem cały dzień z pomocą techniczną. Koniec końców w sumie pokazali mi palec

– pisze jeden z graczy.

Wszystko to przekłada się na oceny. W serwisie Metacritic „Diablo III” ma aktualnie naprawdę fatalny wynik. W momencie pisania tego tekstu widzę 2360 opinii, z czego zaledwie 748 jest pozytywnych. Ocena końcowa użytkowników to 3,6 na 10 możliwych.

Metacritic

A wiecie co jest w tym najgorsze? Że wszystko to nie będzie miało najmniejszego znaczenia, bo „Diablo III” i tak zarobi dla swoich twórców górę złota. Myślicie, że te problemy z serwerami, błędy i braki magazynowe będą miały za pół roku znaczenie? Prędzej mi kaktus na ręce wyrośnie! Ta gra już sprzedała się rewelacyjnie, a do końca roku zeżre pewnie każdą konkurencję wraz z butami. Nie dlatego że jest wybitna, ma świetny marketing czy była kultowa na długo przed premierą. Prawda jest o wiele mniej skomplikowana. „Diablo III” można kochać lub nienawidzić, ale zagrać w niego chce każdy. Właśnie dlatego gdy za chwilę postawię ostatnią kropkę w tym felietonie, to sięgnę po telefon i wybiorę nowy numer. Przypomniałem sobie o jednym sklepie, w którym jeszcze nie pytałem o Diablo…