Shut up and take my money

Moja żona szukała kiedyś przez tydzień ulubionej odżywki do włosów. W końcu ją znalazła… w innym opakowaniu i o 5 złotych droższą. W przypadku sprzętu elektronicznego bywa podobnie. Tylko płacimy nie kilka, a kilkanaście tysięcy więcej.

Najbardziej widać to w przypadku sprzętu przeznaczonego na wąski, nietypowy rynek. Ot chociażby służbę zdrowia, edukację czy badania naukowe. Z jakiegoś dziwnego powodu sprzęt przeznaczony dla tych odbiorców jest zawsze droższy. Dużo droższy. Rozumiem, że czasem może to mieć związek z bardziej restrykcyjnymi standardami dotyczącymi jakości, wytrzymałości itd. Jeśli firma Pentax Europe przygotowuje bronchoskop HD przeznaczony do takich badań jak gastroskopia czy kolonoskopia, to domyślam się, że nie może to być zwykła mini kamerka kupiona na Allegro. W końcu to sprzęt, który znajdzie się wewnątrz ludzkiego ciała. Ale nawet w tych ekstremalnych warunkach dochodzi do mocnej przesady. No bo jak uzasadnić cenę około 41 000 zł za 25 calowy ekran medyczny OLED firmy Sony?

Sony OLED PVM 2551MD

Lepiej wykonany, trwalszy, nowa technologia… można tłumaczyć to na wiele sposobów. W przypadku elektroniki, która będzie stała na sali operacyjnej zapewne mało kto będzie to kwestionował. Producenci przeginają jednak nie tylko tam. Panasonic pracuje chociażby nad elektronicznym lustrem Healthcare, które ma pomagać pacjentom w rehabilitacji. Użytkownik będzie widział siebie na błyszczącym ekranie wraz z informacjami o ćwiczeniach, postępie itd.

Panasonic Healthcare

Fajny pomysł, ale czy wart 120 000 zł? Śmiem wątpić, szczególnie że zdolny programista zrobiłby coś podobnego za kilka tysięcy, wykorzystując zwykły telewizor i Kinecta.

To oczywiście nie tylko służba zdrowia. Ten sam Panasonic sprzedaje właśnie w Polsce interaktywną tablicę Panasonic TH-65PB1. Naprawdę fajny sprzęt. 65 cali, sterowanie za pomocą rysika, możliwość instalacji w pionie, wyświetlanie obrazu z 16 komputerów. Coś jak Pentouch TV firmy LG.

LG Pentouch TV

Problem jest tylko jeden, dość oczywisty. TH-65PB1 ma u nas kosztować 19 500 zł. A to przecież nawet nie telewizor, tylko ekran. Rozumiem, że dotykowy, ale bez przesady. Dotykowy jest dzisiaj nawet telefon za 200 zł.

Oczywiście nie czepiam się konkretnie Panasonica. Inni producenci robią dokładnie to samo. Firma ViDiS wydaje „sufitowy wizualizer” Lumens CL510 i chce za niego 10 999 zł mimo że tak naprawdę to po prostu kamera Full HD w nieco innej obudowie pozwalającej na wygodną instalację pod sufitem. Microsoft nadal nie schodzi z ceny swojego interaktywnego stołu Surface, a Internauci mają ubaw, bo robią jego podróbki za kilkaset dolarów. Samsung też próbuje sił w ekranach dotykowych i 65 calowy model 650TS sprzedaje za ponad 30 000 zł.

Trochę mniej odczuwalne jest to w sprzęcie dla masowego odbiorcy. Tutaj nie można przekroczyć pewnego pułapu, bo nie ma się szans na masowy sukces. Bezokularowa Toshiba ZL2 może kosztować ponad 25 000 zł, bo to zupełna nowinka. 55 calowe panele OLED w cenie 30 000 zł nikogo nie zdziwią, bo to inwestycja w przyszłość. Tutaj nie ma mowy o podbiciu globalnego rynku. Chodzi o pokazanie pewnej myśli technicznej i otworzenie drzwi dla kolejnych, już tańszych, serii.

Zwykłe telewizory kosztują mniej. maksimum kilkanaście tysięcy złotych, a modele sprzedające się najlepiej do 3000 zł. Producenci liczą sobie jednak więcej za nowości. Co roku muszą przecież mieć nową ofertę. Najczęściej wiąże się to z dodaniem zaledwie kilku nowych funkcji, może szybszego procesora. Cena oczywiście jest taka sama lub wyższa niż modelu zeszłorocznego.

Być może nie razi mnie to jednak aż tak bardzo, bo nawet jeśli telewizor za kilkanaście tysięcy złotych, to zabawka dla klientów zamożnych, to ceny wymienionych wcześniej urządzenia dla nietypowego odbiorcy są wręcz horrendalne. A już na pewno niewspółmierne do oferowanych możliwości.

Dlaczego? Bo mogą takie być. Duże firmy je kupią, zachęcone marką, gwarancją, serwisem czy dobrym marketingiem. Przecież nie każdy chce się bawić w samodzielne tworzenie tańszych alternatyw. A szkoda, bo czasem czytając informacje prasowe na temat „super zaawansowanego sprzęt” mam wrażenie, że zdolny majsterkowicz zrobiłby coś lepszego za jedną dziesiątą tej ceny.