Pamiętacie jak zabawny był Man of Steel Zacka Snydera? No właśnie, ja też nie. Kolejne zwiastuny filmowych adaptacji komiksów DC pokazują, że Warner Bros. może chcieć wpędzić nas w depresję.

Joker uśmiecha się na zwiastunie Suicide Squad, filmu ze świata DC zaplanowanego na przyszło rok, ale z tym psychopatą żaden uśmiech nigdy nie jest jednoznaczny. Joker ma prawo się szczerzyć i rzucać czarne żarty, bo jest dowcipnisiem. Inni bohaterowie i DC w filmach muszą zachowywać powagę. Grobową.

Przy okazji Man of Steel wydawało mi się, że to decyzja Zacka Snydera, który chciał w ten sposób dodać tak naprawdę dość głupiemu filmowi nieco wagi. Możesz wpisać w scenariusz najbardziej pompatyczne, nielogiczne, bzdurne dialogi, jeśli tylko dobry aktor będzie w stanie je sprzedaż lub zamaskujesz idiotyzmy. Marvel robi to za pomocą humoru. Nie ważne, że każdy czarny charakter z tego filmowego uniwersum jest nijaki i napędzany żądzą zemsty lub władzy. Pal licho, że fabuła po rozłożeniu na czynniki pierwsze nie ma większego sensu i jest tylko przyczynkiem do kolejnych scen akcji. Ważne, że Iron Man rzuca co 5 minut sarkastycznym komentarzem, a Chriss Pratt jest uroczo nerdowski. Wychodzimy z kina uśmiechnięci, obżarci prażoną kukurydzą i zadowoleni.

Warner Bros. i DC Ccmics mają inną taktykę, która wydaje się być silniejsza niż wizja samego Snydera. Filmowy świat DC ma być wyprany z humoru.

Mój podcastowy kolega, Michał z Masy Kultury, uważa, że ma to sens, bo Justice League i składowi bohaterowie tej ekipy, byli zawsze trochę bardziej poważni niż Avengers i Marvelowscy dowcipnisie. Jest w tym sporo prawdy, ale widząc nowy zwiastun Batman v Superman czy wspomnianego wcześniej Suicide Squad obawiam się o postaci takie jak np. Flash, których charaktery wymagają wręcz rzucenia kilku czerstwych dowcipów. Bez nich, to już nie będą po prostu te same postaci. Aktualne materiały promocyjne nie nastrajają w tej kwestii zbyt optymistycznie.

W zeszłym roku Drew McWeeny z serwisu HitFix sugerował wręcz, że Warner Bros. ma sformalizowaną politykę usuwania humoru ze swoich filmów superbohaterskich. Autor twierdził, że coś takiego mogło powstać jako, z jednej strony, element odróżniający filmy DC od Marvela, a z drugiej ochrona przed tym, co (po części) zmasakrowało ekranizację Zielonej Latarni z 2011 roku (budżet 200 mln $ – przychód 219 mln). Oczywiście Green Lantern nie był filmem złym dlatego, że Ryan Reynolds nie umie sprzedawać żenujących dowcipów. Przynajmniej nie tylko dlatego. Ale być może Warner Bros. rzeczywiście chce uniknąć takiej klapy? McWeeny zauważa, że może ich to zagonić w kozi róg.

Dobrze umieszczony dowcip może zmienić film w klasyk. Pomyślcie o tej scenie z Poszukiwaczy zaginionej Arki, w której Indy strzela do wojownika z mieczem. Ten śmiech nie jest tylko ogromnym uczuciem ulgi podczas ekscytującej sceny akcji, ale również elementem definiującym bohatera jakim jest Indiana Jones

pisze autor.

Oczywiście dalsze informacje na temat filmów Warner Bros. zaprzeczały, jakoby taka „polityka powagi” istniała. Co nie zmienia faktu, że póki co, po jednym filmie i trzech zwiastunach, nadal w świecie DC nie widzieliśmy ani jednego dowcipu.

Nie chcę by DC szło w stronę stylu Marvela. W 84. odcinku Masy Kultury wspominałem, że w Avengers: Age of Ultron żartów jest tak dużo, że szybko stają się to męczące. Joss Whedon postawił sobie chyba za punkt honoru, by widz nie tracił dobrego humoru nawet przez kilka minut. Jak nie trudno się domyślić, efektem jest znieczulica. Co za dużo, to niezdrowo.

DC i Warner Bros. przeginają jednak w drugą stronę i w chęci budowania postaci bogów i legend pędzą w stronę poziomu iście depresyjnego. Myślałem, że film Suicide Squad będzie tym miejscem, w którym DC spuści nieco pary. Być może tak jeszcze się stanie, ale póki co nic na to nie wskazuje. Zapowiada się kolejna strasznie poważna opowieść w tonacji sepii.

Obawiam się, że jeśli taki styl utrzyma się w całym świecie kinowego DC, to za kilka lat, po maratonie wszystkich filmów ze stajni DC, będziemy musieli iść prosto do psychologa.