3D bez okularów, bankructwo, przekręty z telemarketerami i Federalna Komisja Handlu. To prawdopodobnie najciekawsze historia, najbardziej skomplikowanego aparatu 3D w dziejach fotografii.

W 1989 roku firma Nishika wyprodukowała aparat Nishika N8000. Pozwalał on na robienie zdjęć z efektem 3D widocznym bez okularów. Było to proste jak 1, 2, 3… 1, 5, 2, 100, 15 do 22 i 10 do 14. Nic nie rozumiecie? Przecież to banalne!

 

Od bohatera, do zera

Historia aparatu Nishika N8000 zaczęła się w roku 1980. To już wtedy firma Nimslo stworzyła konstrukcję, której najciekawszą nowinką było zastosowanie aż czterech obiektywów.

Każdy z nich spoglądał na świat pod nieco innym kątem, a wszystkie robiły zdjęcie jednocześnie. Jedna fotka zajmowała dwie klatki filmu, więc na rolce 36 kliszy można było zrobić 18 zdjęć. Niezbyt ekonomicznie, ale za to w 3D. Zdjęcia zrobione aparatem Nimslo pokazywały trójwymiar widoczny gołym okiem.

Pomysł był ciekawy i pod wieloma względami wyprzedzał swoją epokę. Jednak się nie sprzedał. Podobnie jak w XXI wieku wielu z nas nie przekonało się do ekranów autosteroskopowych w konsoli Nintendo 3DS czy komórkach takich jak LG Optimus 3D, tak w latach 80-tych projekt firmy Nimslo poszedł na dno… prawie.

Druga szansa na 3D

Dziewięć lat po premierze aparatu firma Nimslo była już bankrutem. Częściowo wykupił ją inny producent – Nishika. Pod jego szyldem powstały dwa aparaty 3D – Nishika N8000 i zmniejszona wersja Nishika N9000.

Obydwa aparaty miały podobne funkcje. Stałe szybkości migawek 1/60 i trzy manualne ustawienia przysłony (dwa w wersji N9000). Zasilały je dwie baterie AA (grube paluszki) i posiadały wbudowane lampy błyskowe. Niestety i te konstrukcje bardzo szybko przeszły do lamusa. Po części z powodu słabej jakości zdjęć, a po części ze względu na mylące lub nawet nielegalne praktyki promocyjne producenta. Na 86-ej stronie raportu Federalnej Komisji Handlu USA z roku 1995 można przeczytać o naciąganiu klientów przez telemarketerów Nishki. Wyciągano od nich do 700 dolarów, obiecując nagrody w postaci samochodów czy gotówki. Zamiast tego ofiary przekrętu otrzymywały produkty o mniejszej wartości.

Proste jak 1, 2, 3

Technologicznym gwoździem do trumny tych aparatów 3D był fakt, że były one trudne do używania. W reklamie „Easy as 1-2-3” aktor Vincent Price („Dom na przeklętym wzgórzu”, „Kruk”, „Edward Nożycoręki” i inne) wyjaśnia, że używanie aparatu Nishika N8000 jest proste jak 1, 2, 3. Problem w tym, że po chwili dodaje do tego jeszcze kolejne liczby: 2 (baterie), 35 mm 100 IS (film), 15 do 22 stóp (odległość od obiektu), 6 stóp (odległość od obiektu na pierwszym planie) i wiele innych. Zobaczcie sami.

A można by pomyśleć, że używanie dzisiejszego sprzętu 3D jest skomplikowane…

 

Oto krótka i burzliwa historia aparatu Nishika N8000. Jeśli macie ochotę skosztować jej osobiście, to sprzęt możecie kupić na aukcjach internetowych. Na angielskim e-bay’u Nishika N8000 lub Nishika N9000 kosztują tylko 17 funtów (jakieś 80 zł). Niestety w zestawie nie zawsze jest instrukcja, a wygląda na to, że w tym przypadku to rzecz obowiązkowa.

Fot. Wikipedia