Transformers: Dark of the Moon

Na Facebooku Obywatela wspominałem, że wybieram się do kina na Transformes: Dark Of The Moon. Film miał być podobno najlepszym 3D w kinie od czasu Avatara. Jak to wyszło w praktyce i czy warto nowy film Michaela Bay’a oglądać w trójwymiarze?

Dla dorosłych czy dla dzieci?

Na początku powiedzmy coś jasno – seria Transformers jest nie tylko dla dzieci. Jest też dla dorosłych. Ale bardzo szczególnego rodzaju dorosłych, którzy potrafią wyłączyć na dwie i pół godziny szare komórki. Najlepiej całkowicie. Michael Bay od zawsze robi filmy, które należy oglądać z gigantycznym kubełkiem prażonej kukurydzy, a nie poradnikami na temat pisania dobrych scenariuszy w rękach. Jego filmy nie są zbyt inteligentne, nie mają wybitnych historii, a już na pewno nie są przesadnie logiczne. Ale są bardziej wybuchowe niż karton fajerwerków postawiony na grillu. I równie zabawne.

Najbardziej idiotyczną częścią serii była druga odsłona, Transformes: Revange Of The Fallen. Ilość kretyńskiego humoru, dziur w fabule i maskujących je eksplozji była tak wielka, że człowiek, który nie jest w stanie przymknąć na to wszystko oka musiał w kinie fizycznie cierpieć. Inna kwestia, że jeśli ktoś idzie na taki film do kina i spodziewa się Listy Schindlera, to sam jest sobie winien.

Na skali idiotyzmów Transformes: Dark Of The Moon stoi nieco niżej niż poprzednia odsłona. W filmie jest mniej dowcipów na poziomie sześciolatka z niskim IQ, chociaż Bay nie byłby sobą gdyby je całkowicie wyeliminował. Pseudo-zabawne roboty o najbardziej wywrotowych charakterach są tak zabawne, jak patyk. Widzieliście kiedyś patyk? Taki zwykły, oderwany od drzewa. Było w nim coś zabawnego? No właśnie.

Dark Of The Moon jest jednak bardziej łatwostrawne niż Revange Of The Fallen z trzech powodów.

  • Pierwsza połowa filmu jest o wiele bardziej spokojna, przez co widz nie jest pod koniec tak umęczony jak poprzednio. Powiedziałbym nawet, że budowanie napięcia jest w tej części całkiem niezłe. Bay nie karmi nas wreszcie rozpierduchą w każdej sekundzie filmu.

transformers dark of the moon inwazja

  • Klimat filmu jest mroczniejszy niż poprzednio. Sceny inwazji na Chicago są, o dziwo, bardzo klimatyczne! Nie ma tutaj tak silnego aspektu militarystycznego jak w drugiej odsłonie (fani wszelkiej maści zabawek armii amerykańskiej mogą być zawiedzeni), ale wreszcie widać ginących ludzi.  Przy kilkudziesięciometrowych robotach naparzających z kosmicznych pukawek, cywile mają takie szanse, jak mrówki w starciu z butem.
  • Zamiast nudnej jak flaki z olejem i jednowymiarowej Mega Fox, jest równie jednowymiarowa, ale mniej nudna Rosie Huntington-Whiteley. Fakt, że modelka potrafi zagrać lepiej niż aktorka, mówi o pannie Fox wszystko. O innych walorach panny Huntington wspominać chyba nie trzeba.

Rosie Huntington-Whiteley

Podsumowując, ja na nowych Transformerach bawiłem się tak samo jak na poprzednich – znakomicie! Uwielbiam takie efekciarskie szmiry, a gdy są jeszcze nieco bardziej mroczne i (o dziwo!) w kilku momentach nawet zaskakujące tak jak Dark Of The Moon, to lubię je nawet bardziej. Czy to dowód na to, że jestem idiotą? Być może, ale bycie idiotą ma tę zaletę, że nie muszę się tym przejmować.

Trudna sztuka 3D

Film Transformers: Dark of the Moon kosztował 195 milionów dolarów. 30 milionów z tego budżetu zostało dorzuconych tylko po to, by Bay mógł zrobić swój film w 3D. Pod względem finansowym była to pewna inwestycja. Poprzednie części sprzedały się jak ciepłe bułeczki. Najnowsza odsłona już teraz, zaledwie tydzień po premierze, zarobiła na całym świecie 372 miliony dolców (info za Box Office Mojo).

Bay był jednak sceptyczny względem 3D, a ostre naciskanie na kina przed premierą w celu projekcji w jak najlepszej jakości (nawet kosztem szybszego zużycia sprzętu) wzbudzało mój niepokój. Który został rozwiany od pierwszych minut w kinie.

Film w 3D jest oczywiście jak zwykle ciemniejszy. Groźby reżysera i wytwórni wystosowane pod adresem kin raczej nie dotarły do Polski. Nie sądzę by ktoś specjalnie podkręcał jasność projektorów.

transformers dark of the moon mroczne

Oprócz tego można jednak spokojnie stwierdzić, że Bay podołał ciężkiemu zadaniu przeniesienia jego szybkiego montażu i wartkiej akcji w świat 3D. Widać jak na dłoni, że twórcy myśleli bardzo intensywnie o kwestii 3D i do każdego ujęcia podchodzili z rozwagą. Bay stosuje ujęcia w zwolnionym tempie o wiele częściej niż poprzednio. Montaż nadal przypomina teledysk prosto z MTV, ale jest więcej ujęć statycznych, a ruch kamery w poziomie (czyli jedna z największych masakr dla 3D) został często uspokojony i spowolniony. Niestety to nadal film Michaela Bay’a więc bliskich ujęć wywołujące odruch wymiotny też jest sporo.

3D w Transformers: Dakr Oh The Moon zostało zrealizowane identycznie jak w Avatarze – tak by nie przeszkadzało. Nie ma tu kuglarskich sztuczek z wychodzeniem obiektów z ekranu czy wystawianiem ich specjalnie w stronę kamery. Czy to dobrze czy źle, to już kwestia gustu. Ja akurat takie „nachalne” 3D lubię. Bez niego podczas seansu trzeba raz na jakiś czas zdejmować okulary, by przypomnieć sobie różnicę między 2D, a 3D. Do trójwymiaru zrobionego w ten sposób co w nowych Transformerach czy Avatarze człowiek szybko się przyzwyczaja i nie czuje już tego przyjemnego uczucia niezwykłości obrazu. Plusem jest większa imersja w filmem. Nic nas tutaj nie rozprasza, nie wyrywa z misternie utkanego świata iluzji.

transformers dark of the moon rozpierducha

3D or not 3D? That is a question…

A więc 3D czy 2D?

W przypadku kina wybór jest niewielki. Wszędzie tam gdzie to możliwe, film leci w 3D. W całym Poznaniu ani jedno kino nie puszcza go w 2D. Na szczęście w tym przypadku nie jest to aż tak denerwujące, bo obraz stereoskopowy w Transformers 3 został zrealizowany znakomicie. Z głową i, jestem tego pewien, po wielu próbach jak najlepszych technik.

Innymi słowy – jeśli lubicie obraz 3D w kinie, to na nowe Transformery możecie iść ze spokojem. Myślałem, że ten film nie może się udać w trójwymiarze, ale byłem w błędzie.

Dla osób, którym 3D jest obojętne pozostaje oczekiwanie na wydanie Blu-ray. Szczególnie jeśli nie macie ochoty płacić nowego, kinowego haraczu za wypożyczenie okularów 3D. Ale o tym napiszę już kiedy indziej…

Bilety w Multikinie

PS:

Na deser ciekawostka. Bay wykorzystał w filmie dwa ujęcia ze swojego innego filmu – Wyspa.