Byliście kiedyś w cyrku? Podobało się Wam? Na scenie kolorowe postaci zabawiają widzów prostymi żartami i prezentują ciekawe sztuczki. Wszyscy są pięknie ubrani, uśmiechnięci i zaraźliwie pozytywni. W dobrym cyrku to działa, bo wybierając się do niego nastawiasz się na taką konwencję. Na konferencję prasową idzie się jednak do pracy, a nie by oglądać występy klaunów.
Podczas tegorocznych targów IFA miałem okazję posłuchać o nowościach na konferencjach prasowych Panasonica, Sony, Samsunga, Philipsa, Sharpa i LG. Kolejne dni spędziłem na stoiskach tych i innych producentów. Po trzech dobach wypełnionych ekranami i pikselami doszedłem do dwóch wniosków. Po pierwsze znów okazało się, że wszyscy mają wszystko. Po drugie po raz kolejny udowodniono mi, że seks można wykorzystać do sprzedaży wszystkiego i każdemu. Nawet jeśli to bardzo zły pomysł.
Hostessy na imprezach takich jak IFA to rzecz normalna. Piękne dziewczyny i przystojni faceci pomagający w poruszaniu się po stoiskach i oglądaniu sprzętu są przyjemniejsi niż oficjalne postaci w garniturach.
Tego czepiać się nie będę, bo moim zdaniem nie ma czego. Skoro w supermarkecie na promocji stoją uśmiechnięte dziewczyny, to podczas wielokrotnie większego wydarzenia takiego jak targi w Berlinie nie może być inaczej. Co więcej w Niemczech nie ma pod tym względem przesady. Obsługa stoisk największych producentów jest najczęściej ubrana kolorowo i schludnie, ale nie zabawia gości ostentacyjną golizną.
Trochę więcej szumu wokół siebie chcą zrobić mniejsze firmy, które nie mogą przyciągnąć uwagi gości ogromnymi stoiskami czy znanymi na całym świecie markami. Im zdarza się ubrać obsługę w kuse spódniczki, zatrudnić atletycznych mężczyzn napinających mięśnie, a nawet zanurzyć swoich pracowników w wannach z bąbelkami. W porównaniu do niektórych imprez związanych z grami, komiksami czy samochodami, to jednak i tak mała kawa.
Tak więc hostessy w dniach otwartych dla wszystkich mnie jakoś wielce nie poruszają. Z kolei upór niektórych producentów do wykorzystywania seksu i tanich sztuczek w kontaktach z dziennikarzami nie przestaje mnie zadziwiać.
Żeby było jasne, nie uważam wcale, że kilkuset dziennikarzy z całego świata siedzących na widowni podczas konferencji prasowej różni się wielce pod względem inteligencji czy smaku od tysięcy gości spacerujących po halach targowych. Niektórzy z nich wiedzą trochę więcej o tym czy innym sprzęcie, inni są lepiej lub gorzej rozpoznawalni. Koniec końców to jednak tacy sami ludzie, reagujący w taki sam sposób, na te same sztuczki. Zapewne dlatego gdy podczas konferencji prasowej Samsunga na scenę wyszła piękna modelka z imponującym dekoltem, część dziennikarzy rzuciła się na nią z aparatami jak na mięso.
Zachowanie jest podyktowane po części chęcią zdobycia fotek, które później będą komentowane i udostępniane. Ja też będę robił na moim blogu galerię hostess, bo dostałem taką prośbę od czytelników i chcę spełniać zachcianki gości mojej strony. Jest jednak różnica między eksponowaniem ładnymi buziami na stoiskach, a podczas konferencji prasowej.
Producentom wydaje się, że muszą na siłę ubarwić swoje prezentacje. Że fajnie jest pożartować, kiedy modelka czyta jakieś żenując teksty sprowadzające rolę kobiety do roli całkowitej idiotki. Jednak na konferencjach gwiazdami wieczoru powinny być tylko i wyłącznie produkty. Wtedy mielibyśmy więcej czasu na zapoznanie się z nimi i nie marnowalibyśmy go na oglądanie i słuchanie gadających głów, mówiących o tym jak dana firma zmieniła czyjeś życie lub jaka jest zabawna. Dziennikarze jadą tam do pracy. Jeśli będę chciał się pobawić, to kupię bilet do kina albo na kabaret
– powiedział mi Jarosław Babraj z Wirtualnej Polski, gdy zapytałem go co myśli o pięknych modelkach, magikach i żartach czytanych z prompterów.
Otóż to. Jedyna naprawdę duża różnica między normalnymi gośćmi hal targowych, a dziennikarzami siedzącymi podczas konferencji jest taka, że ci pierwsi przychodzą na targi dla zabawy, a ci drudzy do pracy.
Przeczytajcie też: Jak robić konferencje? Poradnik dla producentów
Gdy jednego dnia konferencje prasowe ma kilku największych producentów, a godziny startu nakładają się na siebie, człowiek naprawdę nie ma czasu i ochoty słuchać drętwych żartów napisanych na kolanie, podziwiać sztuczek magicznych rodem z taniego klubu, czy męczyć się piskiem sympatycznej, ale absolutnie zbędnej modelki.
Zresztą nie chodzi tu tylko o czas, ale też styl. Po konferencjach prasowych rozmawiałem na ich temat z kilkoma dziennikarzami. Pytałem co o tym myślą i czy sądzą, że takie tanie sztuczki działają. Odpowiedzi nie zaskoczyły mnie ani trochę.
Nie, myślę że to nie działa. Ani u Samsunga na IFA 2012, ani u LG podczas pokazu w Monte Carlo. Technodziennikarze to nie ta publiczność. My na lunch lubimy konkrety. Blondynki i brunetki na kolację.
– powiedział mi Łukasz Figielski z magazynu „LOGO”. W Monte Carlo, o którym wspomina Łukasz, firma LG pokazywała w maju swój telewizor OLED. Było wielu gości z całego świata, dobre jedzenie, przyjemna sceneria, piękna Gemma Sanderson, uzdolniony Sebastian Vettel i artystyczny Jean-Jacques Annaud. Zabrakło jednak konkretów. Był to pokaz mody, a nie premiera.
To tylko dwa przykłady z wielu prezentacji, których scenarzyści kompletnie nie zrozumieli do kogo będą mówić. Jeśli na sali siedzą branżowi eksperci z całego świata, to trzeba im zaserwować coś bardziej konkretnego i kreatywnego niż ładną buzię. Przecież da się to zrobić. Dla przykładu Philips zaprosił w tym roku na swoją konferencję znanego angielskiego kucharza Jamiego Oivera. Producent podpisuje jego nazwiskiem jeden ze swoich robotów kuchennych, na którym Oliver gotował na żywo curry. Jedzenie pachniało tak bardzo, że gościom w pierwszych dwóch rzędach ciekła ślinka. Strzałem w dziesiątkę było w tym przypadku postawienie na kogoś niesamowicie medialnego, naturalnego i autentycznie zabawnego.
Zapewniam was, że mikrofon nie był produkcji Philipsa
– komentował na gorąco Oliver gdy jego sprzęt odmówił na chwilę posłuszeństwa.
Większość osób z którymi rozmawiałem podczas IFA 2012 ocenia tę konferencję najwyżej. Ja też, a przecież z najbardziej interesującej mnie działki TP Vision pokazało tylko kilka nowości (w tym telewizor PFL9707 i trochę sprzętu muzycznego). Oliver był jednak zabawny, Pieter Nota stojący na scenie jako jedyny nie używał promptera, a jedynie notatek na kartkach, a cała prezentacja nie sprawiała, że czułem się jak w cyrku.
Dowodów na to jest więcej. Ot chociażby konferencja Sony, którą również dziennikarze oceniali wysoko. Co jest o tyle ciekawe, że nie było tu prawie w ogóle fajerwerków. Tylko kilka prezentacji i oficjalne odsłonięcie 84-calowego telewizora 84X9005. Mistrzem ceremonii był jednak Kazuo „Kaz” Hirai, który na scenie czuje się jak ryba w wodzie.
Słyszeliście dostatecznie dużo basów? Ja na pewno stojąc tam obok głośnika
– żartował swobodnie wracając na scenę po wyświetleniu zwiastuna filmu „Skyfall”, w którym James Bond będzie używał telefonu Sony Xperia T. Dźwięk rzeczywiście mógł urwać głowę.
Takie smaczki trafiały się u każdego. Nawet tak niemiłosiernie piętnowany przeze mnie Samsung miał przebłyski geniuszu, pokazując wirtualne pomarańcze wysypujące się z lodówki. Był to ciekawy i fajnie zrealizowany pomysł. Czy naprawdę nie jest to bardziej interesujące od modelki powtarzającej suche teksty wyświetlone na ekranie?
Inni producenci radzili sobie lepiej lub gorzej. LG zastosowało sprytną konwencję z zaledwie kilkoma minutami wystąpień, a następnie zwiedzaniem stoiska. Dobry wybór biorąc pod uwagę, że było już późno i wszyscy byli zmęczeni. Problemem było tylko samie stoisko, które nie bardzo poradziło sobie z takim natłokiem gości. Część z nich musiała chwilę zaczekać. Lepszy jednak oddech świeżego powietrza, niż marnowanie czasu na banały.
Panasonic trzymał się standardu z wystąpieniami prezesów i trochę bardziej swobodnych niż zwykle przedstawicieli rynków lokalnych. Niestety u tego producenta też nie zabrakło tanich sztuczek. Blondynka wspierająca na scenie Fabiena Rotha była równie piękna, co zbędna.
Na plus zasługuje fakt, że Laurent Abadie, CEO Panasonic Europe, był później dostępny na żywo na Twitterze. Panasonic cały czas uczy się luzu i idzie mu coraz lepiej.
Sharp przegiął niestety w drugą stronę i zamiast konferencji w wygodnych warunkach zaserwował dość nudne wystąpienia w spartańskiej otoczce. Liczą się konkrety, ale przepychając się między stłoczonymi dziennikarzami trudno je usłyszeć.
Więc na tegorocznych targach IFA 2012 było tak jak zwykle. Część producentów starała się wyjść „cool”, zapominając, że tego nie da się zrobić recytując drewnianym głosem słabe dowcipy. Inni próbowali przekonać mnie do swoich produktów długimi nogami i wydatnymi biustami pięknych dam. Pewnie by się im to udało, gdyby nie mały problem – mimo obiegowej opinii większość mężczyzn myśli jednak tym co ma pod czaszką. Na szczęście było też kilka chwalebnych przykładów nieco bardziej dojrzałego podejścia do tematu i to one zrobiły na mnie najbardziej pozytywne wrażenie.
Sugeruję więc producentom, by w przyszłości zrezygnowali z cyrkowych „baloników i klaunów”. Przynajmniej na konferencjach prasowych. Naprawdę mało kto tego oczekuje, a wielu widzów takie podejście wręcz drażni. Przenieście lepiej te atrakcje na swoje targowe stoiska. Tysiące ludzi odwiedzających targi wyłącznie dla przyjemności będzie miało niezłą zabawę, a Wy nie będziecie ryzykować, że jakiś bezczelny bloger przyczepi się, że traktujecie go jak napalonego samca bez mózgu.
Artykuł pojawił się również w serwisie Technologie.Gazeta.pl.
Fot. na licencji CC iz4aks Flickr