Hardcore Henry – Call of Duty bez stabilizacji – recenzja

Półtoragodzinny film akcji sfilmowany z perspektywy oczu bohatera… To może być albo niesamowite, albo niesamowicie męczące.

Jeśli wolicie oglądać, zamiast czytać, to ten wpis możecie obejrzeć też na moim kanale YouTube. Zapraszam.

 

Hardcore Henry to film, którego fundamentem jest teledysk do piosenki Bad Motherfucker zespołu Biting Elbows. Teledysk wyreżyserował Ilya Naishuller. Była perspektywa pierwszej osoby, masa spektakularnych scen kaskaderskich i duże piersi na miniaturce filmu. Nie dziwne więc, że szybko stał się on wirusowy i dzisiaj ma już na koncie ponad 33 miliony wyświetleń.

Timur Bekmambetov, reżyser takich filmów jak Straż nocna, Wanted czy Abraham Lincoln: Łowca Wampirów, zobaczył ten teledysk i zapragnął zrobić coś podobnego w formie pełnometrażowego filmu. Do ekipy dołączył jeszcze Sharlto Copley, znany z Dystryktu 9, Drużyny A oraz Elizjum, i trzej panowie wyprodukowali Hardcore Henry, półtoragodzinny film akcji oglądały cały czas z perspektywy pierwszej osoby.

Idąc na ten film nie spodziewałem się głębokiej historii. W sumie to zdziwiłem się, że w ogóle jest w nim jakakolwiek historia. Złe korporacje, cyborgi, bla, bla, bla. To nie ma znaczenia. Ten film od początku miał być spektaklem scen kaskaderskich i zwariowanych akcji oglądanych z oczu bohatera.

I tak właśnie jest. Cały Hardcore Henry jest jak któraś z nowych części gier Call Of Duty. Non stop akcja, mało czasu na wytchnienie i byle do przodu! Zamiast ciekawej historii i rozbudowanych postaci, dostaniecie tutaj skakanie po mostach, budynkach, helikopterach, dachach, mordowanie, wysadzanie w powietrze i ćwiartowanie. Film jest uber brutalny i niesłychanie szybki.

Za szybki.

No właśnie, tutaj jest problem. Teledysk Bad Motherfucker miał tylko pięć minut, a sceny były zaplanowane w taki sposób, że perspektywa pierwszej osoby bardzo nie przeszkadzała. Ilya Naishuller starał się by ruchy kamery były w miarę płynne i chociaż trochę uspokajane. W Hardcore Henry powiedział sobie chyba „chrzanić to, kręcimy jak leci”. Efekt jest taki, że wszystkie spektakularne akcje kaskaderskie, a cały film jest jedną wielką spektakularne akcją kaskaderską, bardzo szybko przestają bawić, a zaczynają męczyć.

To jest jeden z tych filmów, które po seansie wspominamy słowami „Ja pierdzielę, nie wierzę, że im się to udało nakręcić! Świetna robota kaskaderska!”. Ale gdy siedzicie w kinie i patrzycie na kakofonię trzęsącej się kamery, szybkich ruchów głowy bohatera i przewrotów, wzmocnionych jeszcze dodatkowo zbyt dynamicznym montażem, to bardzo szybko efekt pierwszej osoby przestaje być dobrą zabawą, a zaczyna być katorgą.

Wyobraźcie sobie najszybszy, najbardziej męczący, najgłupszy film Michaela Bay’a i pomyślcie jak byście się czuli, gdybyście wszystko oglądali z perspektywy pierwszej osoby nagranej kamerkami GoPro.

Hardcore Henry jest w tym sensie podobny do Furious 7, które w kinie, przez zbyt bliskie kadry i za bardzo chaotyczny montaż, jest praktycznie nie do oglądania, ale na materiałach z produkcji staje się nagle niesłychanie ciekawe. Od strony produkcyjnej i kaskaderskiej.

 

Dlatego Hardcore Henry warto zobaczyć jeśli interesuje Was właśnie sztuka kaskaderska lub kwestie produkcyjne filmów akcji. Pod tym względem ten film to nie lada osiągnięcie. Ale oglądać go w całości w kinie nie polecam, bo pod koniec seansu będziecie zmęczeni, jakbyście właśnie przerzucili trzy tony węgla… Z pierwszej osoby.

 

Obywatel HD - Odradzam

 

Opublikowany przez Szymon Adamus

Szymon Adamus, fan wszystkiego co HD, SD i OK. Widzi martwe piksele i ma cztery pary rąk. W każdej z nich trrzyma pilota.