Sezon grypowy rozpoczęty, ale przeważające siły wirusowego wroga należy pacyfikować. Ja robię to od kilku dni i widzę pierwsze rezultaty. Na Facebooku chwaliłem się już moim zatroskanym groupies, że powoli wracam do życia. Do końca tygodnia na blogu będzie jeszcze spokojnie, bo nie chcę dać się zaatakować bakteriom z zaskoczenia. Ale czuję przypływ witalności. Jeszcze dzisiaj coś dla Was skrobnę. Stay tuned…