O magii wiem tyle, ile nauczył mnie Harry Potter. Dlatego o szczegóły pytam kogoś, kto uprawia ją codziennie.

Andrzej Chojnowski zaczął bawić się kartami kilka lat temu.

Chciałem nauczyć się oszukiwać w kartach

– mówi z rozbawieniem.

Później to chwilowe zauroczenie zmieniło się w pasję, której obecnie poświęca kilka godzin dziennie. Ćwiczy sztuczki magiczne i iluzje karciane. Póki co hobbystycznie, bo czemu by nie robić czegoś innego niż zwykłe, nudne zainteresowania wszystkich rówieśników?

Najbardziej w rozmowie z Andrzejem podobało mi się ciągłe powracanie do tematu ludzi. To oni są najważniejsi w pracy iluzjonisty. I to po obydwu stronach. Sam magik musi być otwarty na uczucia i reakcje widzów, a widzowie zaangażowani w jego pokaz. Bez tego nie ma szans na udany występ, a czasem i na zwiedzenie widza.

Rewelacyjne w iluzji jest też to, z czego nie zdawałem sobie sprawy przed realizacją tego materiału. Wpływa ona zbawiennie na samoocenę i otwartość. Jeśli Twój syn albo córka ma problemy z pewnością siebie, to zainteresowanie jej sztuczkami magicznymi może być świetną drogą do nauczenia otwarcia na ludzi. Andrzej właśnie dlatego zainteresował się iluzją. By nabrać pewności siebie.

Bardzo ważna jest wytrwałość i pewność siebie. Jeśli ktoś nie jest pewny siebie, to w iluzji od razu jest spalony. Ja dzięki iluzji nabyłem tę pewność siebie i dlatego teraz mogę podejść do losowej osoby na ulicy zagadać, poczarować i tak dalej

– tłumaczy Andrzej.

Bohater mojego dzisiejszego materiału mówi, że największe bariery jakie sobie stawiamy, są w naszych głowach. I ćwiczenie iluzji pomaga w ich przezwyciężeniu.

Świetna sprawa, biorąc pod uwagę, że do trenowania sztuczek wystarczy talia kart za kilka złotych.

 

Zachęcam Was do obejrzenia materiału na temat Andrzeja Chojnowskiego na moim kanale YouTube.

Opublikowany przez Szymon Adamus

Szymon Adamus, fan wszystkiego co HD, SD i OK. Widzi martwe piksele i ma cztery pary rąk. W każdej z nich trrzyma pilota.