Złoty rok dla Hollywood?

Fot. na licencji CC  velo_city Flickr

Kryzys kryzysem, ale jeśli w tym roku jakiś producent filmowy zza wielkiej wody powie, że ledwo wiąże koniec z końcem, to powinno się go wychłostać. Patrząc na nadchodzące (i już obecne) największe hity kinowe i Blu-ray, zastanawiam się gdzie oni pomieszczą te góry złota?

W tym roku, jak i w latach poprzednich, Hollywood zbija kokosy na tym co zawsze. Jakie filmy zarabiają najwięcej? Oczywiście kontynuacje! Wymieńmy tylko kilka największych:

  • Kac Vegas 2 – oficjalny polski tytuł nie przechodzi mi przez gardło.
  • Harry Potter część 127 i 128 – różdżki w dłonie i robimy pudding kasę!
  • Piraci z Karaibów 4: na nieznanych wodach – w 3D tylko dla hardkorów.
  • Transformes: Dark of the Moon – wszyscy pytają o jedno – czy będzie powrót żelaznych jąder?
  • Mission: Impossible – Ghost Protocol – Tom Cruise skacze, biega, strzela, kopie i namawia do nowej, scjentologicznej wizji świata.
  • Fast Five – Vin napędzany dieslem.
  • Auta 2 – największa od lat szansa Dreamworksa na Oscara!
  • Saga „Zmierzch”: Przed Świtem – Część 1 – przygody wampira z wielkimi zębami i bardzo małymi jajami.
  • Sherlock Holmes: A Game of Shadows – Arthur Conan Doyle przewraca się w grobie… bo ma ciasno od szmalu z tantiem.

Musicie przyznać, że całkiem nieźle! Najciekawsze w tegorocznych kontynuacjach jest to, że w większości są to filmy wysokobudżetowe i wysoce rozrywkowe. Nie wszystkie oczywiście udane, nie wszystkie o walorach artystycznych mogących zadowolić Wajdę, ale wszystkie skazane na sukces kasowy (oraz internetowy, szkoda, że nikt nie wymyślił jeszcze dobrego sposobu na trzepanie kasy za filmy online z Pirata).  A to przecież tylko część z tego co w tym roku zobaczymy lub już zobaczyliśmy w kinie.

Super 8 J.J. Abramsa już zarobiło na całym świecie 131 mln dolarów (przy budżecie 50 mln), studio Marvel pieści zmysły fanów komiksów salwą ekranizacji bohaterskich opowieści (Thor i Kapitan Ameryka), to samo robi DC z Zieloną Latarnią, a nowy Conan Barbarzyńca wchodzi do kin pod koniec sierpnia, ma kategorię wiekową R, jest w 3D i będzie kopał tyłki.

Miliony dolców leją się z kas biletowych strumieniem, w który lepiej nie wchodzić bez raków na nogach. Nurt jest tak silny, że może porwać każdego, nawet najbardziej twardo stąpającego po ziemi fana dziesiątej muzy.

Wszystkie z tych filmów zarobią oczywiście podwójnie, bo nawet jeśli ktoś nie pójdzie do kina to zagra w gierkę, posłucha muzyki, kupi plakat albo nakarmi swój odtwarzacz Blu-ray wypożyczoną lub nabytą drogą kupna kopią hitu. Fani domowej rozrywki nie muszą nawet pozostawać w ramach wspomnianej listy, by dać zarobić fabryce snów. W tym roku na Blu-ray pojawią się dwie serie, które same zarobią dla twórców więcej szmalu niż mennica jest w stanie wyprodukować.

Władca Pierścieni i Gwiezdne Wojny na Blu-ray

Po co to wszystko piszę? By zwrócić uwagę szanownych czytelników na zalew wysokobudżetowej papki jaka właśnie spływa na nas z zachodu. Nie powiem, papki często smacznej, tylko że zbyt obfitej. Na kilku wymienionych filmach już w kinie byłem i pożałowałem (włącznie z Super 8, które niestety rozczarowuje). Na inne albo będzie mi szkoda pieniędzy, albo braknie odwagi. Co oczywiście nie zmieni faktu, że i tak zarobią krocie i zapewne za rok zobaczymy znów kontynuacje, remakeów, restartów, prequeli.

 

Fot. na licencji CC velo_city Flickr

Opublikowany przez Szymon Adamus

Szymon Adamus, fan wszystkiego co HD, SD i OK. Widzi martwe piksele i ma cztery pary rąk. W każdej z nich trrzyma pilota.