Są takie dni, gdy dzieje się wiele złego. Potrzebuję wtedy jeszcze więcej sił, by skupiać się na pozytywach. Wystarczy jednak zająć się brudnym samochodem…
10:12
Nakarmiłem koty, odpowiedziałem na kilka maili, nalałem zimnej wody do butelki. Dziś nie było bardzo gorąco, ale ciepło. Przez chwilę obserwuję krople spływające po schłodzonej szyjce.
Wychodzę z domu na godzinę, by wymienić filtr kabinowy w samochodzie i wykupić ubezpieczenie. Plan był prosty.
12:27
Po dwóch godzinach w różnych systemach, katalogach i formularzach mam „już” OC i AC. Pani Magda, konsultantka CUK, jest niesłychanie wesoła i żegna mnie stwierdzeniem, że jestem sympatyczny. To miłe… Tylko nie mówcie mojej cudownej żonie, że wykupując ubezpieczenie bawiłem się tak dobrze.
13:33
Filtr wymieniony. Gdy mechanik go montuje ja wypowiadam polisę u poprzedniego ubezpieczyciela. Z uśmiechem po obu stronach, bo to bardzo pozytywni ludzie. Czasem warto zapłacić więcej za pomoc profesjonalnych, pomocnych osób… Ale oczywiście bez przesady. Nigdy nie liczyłem każdego grosza, jednak odrobina uwagi i czasu poświęconego ofertom, zaprocentowała kilkoma setkami mniej na końcowym rachunku. Nie można się dać zwariować, ale warto o tym myśleć. Nigdy nie będę takim finansowym nindżą jak Michał Szafrański, ale czasem umiem się opanować gdy widzę promocję na Steam.
13:40
Kilka minut na myjni bezdotykowej. Lubię je. Zawsze się pochlapię, a okulary muszę czyścić z rozproszonych kropli, ale obserwowanie brudu znikającego z karoserii pod wpływem wody pod ciśnieniem jest diabelsko satysfakcjonujące. To jak z myciem naczyń albo odkurzaniem. Często nie są tym, czego bym akurat chciał i zdecydowanie mnie męczą, ale jest w nich coś odprężającego. W prosty sposób, siłą własnych rąk, mogę zmienić coś na lepsze. Szybko, prosto i z efektami widocznymi w mgnieniu oka.
Może trzeba tak podchodzić do wszystkiego w życiu? Jeden problem naraz. Jedna czynność. Zmęczenie, ale i satysfakcja z widocznych, osiągniętym siłą własnej pracy, rezultatów. Brudna karoseria, która po kilku chwilach lśni jak nowa. Dzięki mnie!
14:09
Mechanik znowu się do mnie uśmiecha… bo padła elektryka. Może zalałem coś w myjni? A może oni uszkodzili którąś z części przy wymianie filtra? Nie wiem i nigdy się tego nie dowiem, więc staram się skupiać na myśli, że to po prostu zbieg okoliczności. Zdarza się. Tak czy inaczej nie działa tylna wycieraczka, wyzerował się licznik samochodu i zegarek. Mam nadzieję, że to coś niewielkiego. Może bezpiecznik?
Tutejszy mechanik nic nie może zrobić. On jest od wymiany części, oleju i bardzo dużych, bardzo mocno dokręconych śrub. Zamiast lutownicy używa młotków większych niż moja ręka. Dostaję jednak od niego namiary na elektryka.
Wpisuję je do GPSu. To tylko 9 minut ode mnie, więc pojadę od razu.
14:36
W tym tygodniu nie ma szans. Mam za dużo aut
– mówi elektryk Bolesław, ale od razu widać, że to w porządku facet. Swojski klimat, ale bardzo uprzejmy i spokojny. Z sercem po właściwej stronie. Na prośbę sprawdzenia czy to coś poważnego, czy tylko jakaś błahostka, daje swoją wizytówkę i prosi by podjechać za godzinę.
Rzucę na to okiem
– mówi odsłaniając lekko krzywe zęby. Często je pokazuje i nawet nie stara się zasłaniać ubrudzonymi rękami. Ściskam mu dłoń, bo to tylko smar. Nic czego nie dało by się zmyć dużą ilością mydła. Jak naczynia. Jeden problem naraz. Jedna czynność.
Jadę na obiad.
15:12
Kombinat, najlepszy i najbardziej nietypowy tapas bar w Poznaniu. Zapomnijcie o drogich przekąskach rodem z Hiszpanii czy Portugalii. Tutaj wszystko kosztuje tylko kilka złotych, a obok pomysłowych, pięknie wyglądających zakąsek jak z wytwornej restauracji, znajdziecie też typowe dla Poznania pyry z gzikiem czy pyzy z karkówką.
Myję ręce i schładzam szyję zimną wodą. Jest zimna, ale nie za zimna.
Biorę sałatkę z burakiem i serem pleśniowym, kotleciki szpinakowo-jaglane, kanapkę Vege i domową oranżadę z pomarańczy. Robię kilka zdjęć zanim kelner donosi trzeci talerz (z kotlecikami), bo jestem głodny. Chcę pokazać Wam to fajne miejsce i pyszne przekąski, ale chcę też jeść. Więc jem!
Za wszystko zapłaciłem tylko 16 zł, więc kolejne 5 dorzuciłem jako napiwek. Należy im się.
15:46
Zgodnie z prośbą po godzinie wracam do mechanika. Żartujemy chwilę o tym i owym. Potem siadam i czekam aż skończy grzebać w silniku jednego z samochodów. Jest brudno, wszędzie stoją na wpół rozebrane auta, ale mimo, że jesteśmy 50 metrów od ruchliwej ulicy, oddziela nas od niej kilka budynków. Jest tak cicho, że słychać ptaki ćwierkające na pobliskich drzewach. Zakładam przyciemniane okulary i siadam na brudnej ziemi. Najwyżej robiąc jutro pranie dosypię więcej proszku.
16:24
Niestety to nie jest błahostka. Zapewne problem z elektronicznym układem sterującym, który odpowiada tylko częściowo. Mechanik straszy mnie już złomowaniem, ale widzę, że będzie walczył. Umawiamy się na poniedziałek. Zostawię mu samochód na kilka dni i zobaczymy jaka po nich będzie diagnoza. W tym czasie sam się nieco wyedukuję.
Na dzisiaj już wystarczy.
17:04
Wracam do domu. Siadam na balkonowym fotelu. Kot wskakuje mi na kolana i miauczy. Nie wierzcie nikomu, kto mówi, że koty są samotnikami. Może nie okazują uczuć tak często i intensywnie jak psy i często chadzają swoimi ścieżkami, ale bardzo tęsknią za człowiekiem, do którego już się przyzwyczaiły.
Powietrze pachnie bazylią i miętą z wiszących obok mnie doniczek. Jedną ręką głaszczę kota, drugą piszę ten tekst na komórce. Później będę musiał wstać do komputera, by obrobić zdjęcia, ale teraz chcę być tylko tu i teraz. Odpoczywam.
Miało mnie nie być tylko godzinę…
Słyszę sąsiadów wracających z pracy i dzieciaki biegające po trawniku. Zaczyna się weekend. To nie był taki dzień jak planowałem. Kosztował mnie sporo czasu, a niedługo zapewne wydrze z mojej kieszeni też nieco grosza. Mam OC, które muszę mieć, i AC, którego mogę nie potrzebować, jeśli samochód postanowi rozłożyć się kompletnie. Jutro skoczę zmienić warunki umowy… Jeśli żona mi pozwoli, po tym jak dowie się o wesołej Pani Magdzie. Muszę też napisać na jakieś forum motoryzacyjne, by ci rewelacyjni ludzie fascynujący się wszystkim co ma koła podpowiedzieli mi co mogło się zepsuć i na jakie koszty się nastawić. Potem jeszcze poszukam części… Zawczasu. W poniedziałek zabłysnę przed elektrykiem Bogusławem.
Ale to dopiero jutro.
Teraz napiję się lodowato zimnej wody i wezmę prysznic, ale najpierw chcę opublikować ten wpis i przypomnieć Wam, gdybyście akurat zapomnieli, że życie jest piękne, a ludzie wspaniali. Trzeba tylko skupiać się na tym co pozytywne.
A może najpierw poodkurzam? Jeden problem naraz…