Gdy w 1996 roku Roland Emmerich, reżyser „Dnia Niepodległości”, chwalił się, że w jego filmie żaden samolot nie wzbił się w powietrze, zaimponowało mi to. 16 lat później takie komputerowe sztuczki nie robią już na mnie wrażenia. Nie dość, że jakość spektakularnych efektów specjalnych topnieje szybciej niż zeszłoroczny śnieg, to imponuje widzom jeszcze mniej. I …