Jestem frajerem na dobre reklamy i przyjemne gry… Albo odwrotnie? Sam już nie wiem. Tak czy inaczej ściągam już Black Ops III.
Do nowego Call of Duty nawet mnie ciągnęło, bo dawno nie miałem okazji pograć w lekkiego, szybkiego i totalnie odstresowującego FPSa. Black Ops jest w tym mistrzem, więc miałem na niego ochotę. Tym bardziej po ryczeniu jak mała dziewczynka przy Life is Strange. Muszę teraz zagrać w coś męskiego, by zregenerować zapasy testosteronu.
No, ale zaraz Fallout 4 i Star Wars: Battlefront, a na kupce wstydu leży jeszcze jakieś 20 tytułów, a czas nie jest z gumy. I wtedy pojawiła się Ona. Cara.
Śmichy chichy, ale nikt nie robi zwiastunów z aktorami tak dobrze jak Activision! Cara Delevingne jest przesłodka, a do tego maksymalnie pozytywna. Gdy ubierze się ją dodatkowo w wojskowy strój, da do rąk dwa pistolety automatyczne i poprzedzi kilkoma minutami rewelacyjnie nakręconego klipu z wybuchowej gry, to efekt może być tylko jeden:
Oczywiście fakt, że dystrybutor był tak miły, że dał mi grę do testów trochę tu pomógł, nie ukrywam. Ale konkurencja jest spora, czasu mało, a zaraz po Audio Video Show wygrywa go jednak Black Ops III.
Cara mnie przekonała.