„Każda bułka jest porządna” – mówi Karlos, właściciel Zuomu, najbardziej nietypowego miejsca z burgerami, a jednocześnie jego alternatywy dla życia w korporacyjnym pędzie.
Nie ma bardziej zwariowanej burgerowni w Poznaniu. Śmiem przypuszczać, że może jej nie być nawet w całej Polsce. Jeszcze dwa lata temu na miejscu Zuomu rosło drzewo i wisiała wielka informacja o sprzedaży soli drogowej. Dzisiaj pracuje tam człowiek, którego zmęczyło życie w klimatach goniącej korporacji. Pewnego dnia stwierdził, że chce odwiązać swoje skrzydła i polecieć we własnym kierunku. A że tym kierunkiem okazały się burgery, to tym lepiej, bo my możemy zjeść coś pysznego.
W pewnym sensie wizyta w Zuomie, to nie posiłek, ale wydarzenie. W takiej knajpie z „bułkami”, jak określa swoje burgery Karlos, jeszcze nie byliście. Stylistyka tego miejsca to połączenie post-apokaliptycznego Fallouta, z Mad Maxem i wyobraźnią szaleńca. Nic tutaj nie jest na swoim miejscu, a jednak czujecie się jak w domu. Głównie dlatego, że właściciel jest mistrzem luzu i wydaje się robić wszystko w taki sposób, jaki odpowiada jemu, a nie gościom. A że przy okazji serwuje świetne burgery bułki, to jego klimat się udziela.
Po kilku wizytach w Zuomie wiedziałem, że muszę poznać tego człowieka bliżej.
Jeśli będziecie kiedyś w Poznaniu, to koniecznie zajrzyjcie do Karlosa. Najbardziej polecam Wam klasyczną bułkę z mielonym albo wersję wegetariańską z ostrym sosem mango. Kotlet w tej drugiej nie jest robiony z jednego rodzaju warzywa czy tofu, ale mieszanki kilku składników, w tym ziaren i orzechów. Rewelacyjnie dobre! Ostry sos mango trochę szczypie w język, ale znakomicie uzupełnia resztę.
Aha! I nie zapomnijcie grabków i łopatki. W razie gdybyście po jedzeniu mieli ochotę pobawić się w piaskownicy…
Zuom Karlosa znajdziecie tutaj:
Po zjedzeniu pysznego burgera w stylistyce post apo, polecam też odwiedzenie ich profilu na Facebooku. To miejsce tak samo dziwaczne jak sam lokal.