1,5 miliona – tyle sztuk „Battlefielda 3” sprzedało się już przed premierą. 100 mln dolarów – tyle Electronic Arts wydaje na promocję tej gry. 6,7 miliarda – tylu ludzi czeka na tę grę… tak przynajmniej mi się zdaje.
„Batllefield 3” zmierzy się „Call Of Duty”, która jest obecnie numerem jeden w przemyśle gier wideo. Jest to gra, która w zeszłym roku zarobiła 400 milionów dolarów pierwszego dnia. „Battlefield 3” został stworzony, by ją pokonać
– powiedział John Riccitiello, prezes Electronic Arts i raczej nie żartował. Jeśli jakiś shooter FPS jest w stanie zmierzyć się z potęgą Call Of Duty, to jest to tylko „Battlefield 3”. Kolejna odsłona bardzo zasłużonej i cenionej serii zapowiada się nie tylko na coś pięknego dla graczy, ale i twórców. To murowany hicior, który zapewne bez problemu przeskoczy rekord sprzedaży 9,5 mln sztuk swojego poprzednika: „Battlefield: Bad Company 2”.
Aktualnie rusza beta gry. Póki co bawią się nią osoby, które mają kody z nędznego „Medal Of Honor” i inni wybrani. Ale od jutra pole bitwy będzie dostępne dla wszystkich. Zapowiada się bardzo groźnie.
„Battlefield 3” będzie połączeniem wielkości i rozmachu rozgrywki z „Battlefielda 2”, z nowymi technologiami i pomysłami znanymi z „Battlefield: Bad Company 2”. To małżeństwo dwóch serii widać na każdym materiale. Z jednej strony gigantyczne mapy, odrzutowce i do 64 graczy w trybie Conquest (Podbój) na PC przywodzi na myśl „Battlefield 2” z blaszaków. Z drugiej mamy tryb Rush (Gorączka), w którym mapy są dzielone na mniejsze fragmenty, a mniejsze oddziały graczy walczą o zniszczenie lub obronę punktów. To dodatek prosto z „Bad Company 2” i zarazem jeden z najbardziej wciągających trybów rozgrywki sieciowej jaki kiedykolwiek powstał. To w dużej mierze dzięki niemu serwery „Bad Company 2” są nadal pełne graczy, półtora roku po premierze. Z „Battlefield 3” będzie podobnie. To pewne.
Gra wychodzi na trzy wiodące platformy: PC, PlayStation 3 i Xboxa 360 (mówi się też o wersji na Wii U, nową konsolę stacjonarną Nintendo). Przodować będzie tutaj PC, które ma obecnie największą moc i pokaże najbardziej szczegółowe pole bitwy. Oprócz oprawy graficznej PeCetowcy dostaną też większe pola walki. W trybie Conquest będzie można walczyć w gronie 64 żołnierzy. Na konsolach, podobnie jak w „Bad Company 2”, to maksimum 24 graczy. W trybie Rush nie będzie to miało tak dużego znaczenia, bo mapy będą wszędzie mniejsze i różnica między konsolami na komputerami wyniesie tylko kilku graczy (na prezentowanej na filmach mapie z Paryża to 4 graczy więcej na drużynę w wersji PC).
Gra pojawi się w europejskich sklepach 28 października, czyli dokładnie za miesiąc. Osoby, które zamówiły ją w przed premierze dostaną bonusy w postaci:
- dodatku DLC „Back to Karkand” z czterema nowymi mapami, nowymi pojazdami i uzbrojeniem. Mapy w dodatku to: Strike at Karkand (nawiązanie do mapy Strike at Karkand z BF2) , Gulf of Oman, Wake Island and Sharqi Peninsula,
- do zamówień cyfrowej wersji PC ze sklepu z Electronic Arts Origin dodawany będzie jeszcze Physical Warfare Pack dający czasowy dostęp ekskluzywny do kilku nowych zabawek (między innymi automatyczny shotgun i amunicja przeciw pancerna).
Czemu o tym wszystkim piszę? Po pierwsze dlatego, że w ciągu ostatniego roku straciłem kilkaset godzin mojego życia na zabawę z „Bad Company 2” i zapowiada się na to, że niedługo powtórzę ten idiotyzm siadając do „Battlefielda 3” (jeśli ktoś chce zagrać, to jestem na Xbox Live jako ObywatelHD).
Po drugie rozwodzę się o nowym Battlefieldzie, bo to gra pokazująca bardzo wyraźnie gdzie obecnie jest przemysł gier wideo. Już od dawna nie w piwnicach i małych biurach, ale wielkich budynkach korporacji, na billboardach, imprezach i planach marketingowych większych niż przy promocji niejednego filmu rodem z Hollywood. Wiem, że to wszystko banały, ale dla niektórych nadal ciężkie do przetrawienia. Mimo kolosalnego rozwoju tej formy rozrywki, wielu moich znajomych nadal patrzy na mnie jak na idiotę gdy mówię, że gram. Jakbym momentalnie tracił w ich oczach jakieś 50 punktów IQ i 100% „fajności”.
Na szczęście większość ludzi którzy mnie otaczają, włącznie z moją cudowną żoną, to takie same geekie jak ja. Im tłumaczyć raczej tego podniecenia nie trzeba. Oni już też zamówili przedpremierowo „Battlefielda 3” i odliczają godziny do jutrzejszego startu bety.
Do zobaczenia na polu walki!