Oscary

84 gali wręczenia Oscarów nie oglądałem na żywo, bo robiłem to tylko dwa razy w życiu i za każdym razem zasypiałem. Nudne to trochę. Ale wyniki ciekawe. Co o nich myślę?

Myślę, że 5 Oscarów dla „Artysty” to wynik zasłużony, bo film rzeczywiście jest świetny. Ale cieszę się, że nie dostał statuetki za scenariusz. Moim zdaniem historyjka jest bardzo przeciętna i doskonale znana już od czasów „Bulwaru zachodzącego słońca”. Niemniej wielki szacunek dla twórców, za odwagę by w czasach „Transformerów” i „Avatara” stworzyć coś takiego. Szczególnie, że mimo mało odkrywczej historii film ogląda się znakomicie.

Myślę, że Sacha Baron Cohen („Ali G”, „Borat”, „Bruno”) powinien dostać jakąś osobną nagrodę, za odwagę. Akademia prosiła go „delikatnie” by nie przychodził w stroju „Dyktatora”, ze swojego najnowszego filmu o tym tytule, a on to olał i zrobił swoje.

Sacha Baron Cohen

Ten gość naprawdę potrafi przekraczać granice. Czy to nabijając się z hymnu narodowego Stanów Zjednoczonych przed tysiącami kibiców zdolnych go za to ukrzyżować czy lądując kroczem w twarzy „gangstera” Eminema. Lubię takich nieprzewidywalnych wariatów :)

Myślę, że konkurencja w kategorii filmów animowanych była w tym roku tak słaba, że bardzo przeciętny „Rango” dostał statuetkę trochę z musu. Wizualnie film był niezły, ale poza tym, to przeciętniak. Na całej linii pokpił w tym roku sprawę Pixar, którego „Auta 2” były żenująco marne i nic dziwnego, że nie dostał nawet nominacji.

Myślę, że nie ma co płakać po przegranej Agnieszki Holland, bo już sama nominacja dla „W ciemności” to spore wyróżnienie.

Myślę, że „Dziewczyna z tatuażem” zasłużyła na Oscara za montaż… nawet jeśli to druga ekranizacja tej samej książki stworzona w ciągu ostatnich 3 lat :D

Myślę, że Rooney Mara ryczała tej nocy z żalu, że swój kunszt aktorski i goły tyłek pokazała akurat w roku, w którym Meryl Streep wcieliła się w „Żelazną damę”. Rooney dała radę w „Dziewczynie z tatuażem”, ale bądźmy szczerzy, Meryl Streep jest po prostu genialna. Wybaczam jej nawet żenujące „Mamma Mia!”.

Meryl Streep fot. ABC RICK ROWELL

Myślę, że Oscar za piosenkę dla „Muppetów” wcale nie sprawia, że mam ochotę obejrzeć to bardziej. Za stary chyba już jestem.

Myślę, że 5 Oscarów dla „Hugo” Martina Scorsese, to lekka przesada. Moim faworytem w kategorii efektów specjalnych była „Geneza Planety Małp”, której twórcy naprawdę dali czadu z mimiką twarzy. Andy Serkis plus nowoczesna technologia, to mieszanka wybuchowa.

Myślę, że Brad Pitt ryczał razem z Rooney Marą. Gość jest naprawdę świetny, ale jest też na najlepszej drodze do zgarnięcia statuetki w wieku 70 lat -za całokształt :) Póki co ma już na koncie 4 nominacje i żadnego Oscara. Przykro mi Brad :)

Myślę, że Oscar dla Christophera Plummera za męską rolę drugoplanową w „Debiutantach” to sprawa dziwna, ale zrozumiała. Film jest z 2010 roku, inne osoby konkurujące o tytuł też były świetne (Kenneth Branagh za „Mój tydzień z Marilyn”, Jonah Hill za „Moneyball”, Nick Nolte za „Warrior” i Max von Sydow za „Strasznie głośno, niesamowicie blisko”), ale po prostu Plummer ma już swoje lata. Szkoda tylko trochę Maxa von Sydowa, który też nie ma jeszcze na koncie żadnego Oscara („tylko” 2 nominacje za wspomniane „Extremely Loud & Incredibly Close” i „Pelle zwycięzca” z 1987 roku), a to ten sam rocznik co Plummer – 1929 rok. Panowie swoje lata już mają. Plummerowi się wreszcie udało, von Sydow może już nie mieć okazji.

Myślę, że najwyższy czas na kategorię najlepsze 3D ;)