Producenci z Hollywood twierdzą, że przez piractwo tracą każdego roku 6,1 miliarda dolarów. Mówią prawdę czy zwyczajnie wciskają nam kit? Jak bardzo szkodzi ich interesom PirateBay i inne źródła sieciowe? A może w ogóle?

Kilka dni temu skontaktowała się ze mną przesympatyczna Katherine Long z Online Graduate Programs. Jest to strona, której celem jest dostarczanie wiedzy o wszystkich aspektach kształcenia akademickiego. Na potrzeby swojego bloga przygotowują też często bardzo fajnie zrealizowane infografiki. Tym razem wzięli pod lupę wspomniane na początku oskarżenia speców od robienia szumu z Hollywood kierowane pod adresem szeroko rozumianych piratów.

Czy Hollywood rzeczywiście traci pieniądze przez PirateBay i inne mu podobne? Spójrzcie.

Danych nie sprawdzałem, ale na dole infografiki macie źródła, więc jeśli macie ochotę to do dzieła.

Widać wyraźnie, że rzecz była przygotowywana z gotowymi tezami w głowie. Osobiście bardzo lubię subiektywne opinie, więc mi to odpowiada. Oczywiście argumenty w stylu „Hollywood stracił 6,1 miliarda, ale i tak zarobił 87 miliardów” są mocno dyskusyjne. To trochę tak jakby ukraść milionerowi portfel i tłumaczyć się, że przecież stać go nowy. Bardziej podoba mi się już podsumowanie dotyczące Avengersów. Film był w sieci przed premierą, a i tak zarobił sumy iście bajońskie. 642 mln i 200 mln wspomniane w infografice to wyniki z otwarcia w USA i reszcie świata. Obecnie ten film zarobił już łącznie ponad 1,45 miliarda dolarów! A przecież niedługo jeszcze premiera wersji Blu-ray Avengers.


Nie świadczy to o tym, że piractwo nie miało żadnego wpływu, ale zbija dość silnie argument mówiący o tym, że ludzie ściągają filmy i nie chodzą do kin. Jeśli film ich zainteresuje, to zapłacą za bilet. Nawet kilka razy.

Bardzo ciekawie wyglądają też dane dotyczące cyfrowych wersji filmów i muzyki. To coś o czym rozmawialiśmy w 13. odcinku podcastu Masa Kultury.  Ludzie chcą płacić za rozrywkę. Muszą mieć tylko legalne źródła równie wygodne jak PirateBay.

 

Dla mnie jedno jest pewne. Wielkie wytwórnie filmowe i producenci muzyki muszą nauczyć się wreszcie, że siłą ludzi do swoich treści nie przekonają. Trzeba iść z duchem czasu, proponować więcej ofert online, rezygnować z DRM i obniżać ceny multimediów dostępnych online. iTunes, Steam, Netflix i dziesiątki innych serwisów pokazują, że odbiorca żyjący w świecie P2P nie chce mieć wszystkiego za darmo. Po prostu chce mieć szybko, w miarę tanio i wygodnie.