Amazon chce być jak Netflix. I będzie. 

The Tick

tick-2016-tv-show-characters-images

Nigdy nie byłem fanem Kleszcza, więc mam w sumie gdzieś jak go sportretują, ale widzę, że starają się uszanować oryginalne postaci. Kostium kleszcza wygląda tandetnie, ale tak ma być. Świetny jest Peter Serafinowicz (Kleszcz) i Jackie Earle Haley. Ten drugi pod ogromną ilością charakteryzacji, ale i tak rozpoznawalny po charakterystycznym (ubranym w silną, ale opanowaną gestykulację) sposobie wygłaszania kwestii.

 Jackie Earle Haley

Pod kapturem – Jackie Earle Haley

Jean-Claude Van Johnson

Jean-Claude nauczył się śmiać z samego siebie, więc mimo, że jest stary i zmęczony, to dodaje nieco luzu do swojej persony i nowego serialu. Dla fanów szpagatów – pozycja obowiązkowa.

jeanclaudevanjohnson-banner-700x350

Obydwa piloty urywają się dość nagle, jakby Amazon obrał taktykę niedosytu. Może i podziałała, bo w sumie obejrzałbym kolejne odcinki jednego i drugiego. Ot chociażby po to, by zobaczyć czy utrzymają poziom, czy zaczną wpadać w sztampę.

 

W obydwu pilotach na pewno cieszą walory produkcyjne i fakt, że Amazon podgląda Netflixa tam gdzie trzeba. Stara się robić nie tylko coś, co ładnie wygląd, ale dodawać temu również trochę głębi. W Kleszczu ucieszyło mnie rzucenie okiem na problemy psychiczne Arthura, szczególnie w szczerej i mało (w ogóle) efekciarskiej rozmowie z siostrą bohatera (Valorie Curry – tym razem blond).

Z kolei u JC dobry jest początek, pokazujący prozę życia starzejącego się aktora kina akcji. W ogóle dużo tu satyry na temat bożyszczy lat 80-tych i 90-tych. Widać, że Jean-Claude nabrał w ostatnich latach wiele dystansu do siebie (albo dobrze to udaje) i odcina kupony w sprytny sposób – nabijając się ze swoich dawnych hitów i meeeega kariery na DVD, jaką może „pochwalić się” ostatnimi czasy. Moja żona stwierdziła, że serial jest strasznie głupie ale mnie bawił, bo wychowałem się na Jean-Claudzie i doceniam taką autoironię. Jest o niebo lepsza niż uparte trwanie w samouwielbieniu jakie stosuje np. Seagal.

W obydwu pilotach trafiają się momenty dość tandetne, jakby wyrwane z innego serialu i w obydwu z nich widać, że twórcy specjalnie podają kilka propozycji stylu i tematyki, by na bazie późniejszych reakcji wybrać te, które widzom najbardziej się spodobają. Dlatego ogląda się je trochę jak… cóż, jak piloty seriali. Takie mini eksperymenty mające później pomóc grupom focusowym dopracować styl i szczegóły.

Ale generalnie Amazon zwyżkuje. W 2013 poziom ich pilotów był żenujący. Pojedyncze strzały takie jak The After czy Zombieland pokazywały, że po prostu brakuje im doświadczenia i zdolnych ludzi.

W kolejnych latach Amazon produkował na potęgę. Czasem trafiał, innym razem nie. Hand of God zebrało mieszane recenzje, ale Bosch podobał się już większości krytyków. W zeszłym roku dostawca zaproponował też gratkę dla fanów Philipa K. Dicka. Pierwszy sezon serialowej ekranizacji Człowieka z wysokiego zamku (The Man in the High Castle) miał problemy z tempem i utrzymaniem uwagi widza na takim poziomie dramatyzmu jaki chyba wymarzyli sobie twórcy, ale bez dwóch zdań była to jedna z lepszych produkcji Amazona.

Nie dziwi więc, że w roku 2016 widać wyraźnie jak bardzo oryginalne produkcje Amazona upodabniają się do tych, znanych z Netflixa. W praktyce oznacza to, że podobnie jak u czerwonych kolegów, wiele z prób nadal będzie pudłem, ale raz na jakiś czas Amazon trafi w dziesiątkę.

Przygody Kleszcza i zmęczonego Jean-Claude Van Damme’a będą zapewne strzałami gdzieś w okolicach siódemki.