Wielu z nas myśli, że jest bohaterem głównym tego świata. Większość się myli. Nie ma jednak niczego złego w byciu statystą.

99% ludzi na świecie jest przeciętnych tylko po to, by 1% mógł być wyjątkowy

– mówi Tomek Pstrągowski, w rozmowie jaką ostatnio przeprowadziliśmy na temat filmu „Paterson” (nagranie znajdziecie poniżej i na moim kanale YouTube).

Pomyślcie o zacytowanym zdaniu.
Czy to Was boli? Czy czekacie na coś więcej?

Aż przestaniecie być statystami w filmie o tym świecie i zmienicie się w postacie pierwszoplanowe. Może zyskacie ogromne pieniądze, może sławę, może przeżyjecie wspaniałą przygodę…

A może, to wszystko nie jest nam potrzebne?

Wspomniany „Paterson”, to nowy film Jim Jarmuscha, który opowiada o tytułowym bohaterze (Adam Driver znany też jako Kylo Ren), który jest kierowcą miejskiego autobusu. Oprócz tego mężem (a przynajmniej mężczyzną w związku), byłym żołnierzem i poetą.

Paterson - Jim Jarmusch

I nic więcej. Tylko tyle, ale i aż tyle, bo Jarmusch mówi nam, że niczego więcej do szczęścia nie trzeba. Że bycie głównym bohaterem własnego życia wystarczy i wcale nie trzeba aspirować też do miana głównego bohatera całego świata. Że pocałunek żony każdego poranka, miska ulubionych płatków na śniadanie, kilka nowych zdań w wierszu i wieczorny spacer z psem zakończony zimnym piwem w ulubionym barze może być równie satysfakcjonujące jak zdobywanie świata.

„Paterson” to film, który osobiście odczytuję mniej dosłownie niż Tomek. Bardziej jak metaforę lub wiersz. Mam nawet taką prywatną teorię, że żona głównego bohatera nie istnieje i jest tylko projekcją lirycznej części jego umysłu. Mówi to, co bohater potrzebuje usłyszeć, motywuje go do działania, czasem pomaga w wewnętrznym skomentowaniu dnia codziennego.

Ale nawet jeśli jest inaczej, jeśli ten film rzeczywiście jest „tylko” o zwykłym życiu podobnie jak inne dzieła tego typu (np. film Brooklyn Boogie czy seriale Louie i Better Things), to jest równie ciekawy, bo pokazuje prawdę, której wielu z nas nie akceptuje, ale która dotyczy większości – jesteśmy przeciętni. W skali świata. Wśród naszych znajomych i rodziny możemy być lubiani czy nawet podziwiani, ale większość z nas nigdy nie będzie sławna, bogata i nie przeżyje przygody rodem z hollywoodzkiego blockbustera.

Sęk w tym, że jeśli uda się to zaakceptować i jesteśmy po prostu szczęśliwi, to nie ma to znaczenia.

Kto powiedział, że bohater drugoplanowy nie może być tak samo zadowolony z życia, co gwiazda?