Wbijasz do bazy wroga. Zabijasz wszystkich. Kradniesz flagę. Przedzierasz się do swoich. Walczysz, zagryzasz wargi, wzbijasz się na wyżyny swoich gamingowych zdolności… Tylko po to, by metr przed własną flagą jakiś gnojek zdjął cię snajperką. LAN Party, jak ich nie kochać?

Osoby śledzące mnie na Facebooku lub po prostu uważnie czytające mój blog, wiedzą, że w ten weekend grałem. W samym tym fakcie nie ma niczego nadzwyczajnego, bo gram ciągle jak nałogowiec. Teraz robiłem to jednak z piątką znajomych, w jednym pomieszczeniu, pośród plątaniny kabli, szumiących wiatraczków i zapachu świeżej pizzy.

LAN Party, jedna z najstarszych i najpiękniejszych tradycji graczy PeCetowych. Kolebka social-gamingu, zabawy ze znajomymi, z których każdy jest takim samym geekiem jak ty i wszyscy rozumieją pojęcia takie jak „frag”, „CTF”, „respawn” czy „cholerny kamper z railem nie daje nam żyć!”.

Obecnie żyjemy w czasach Internetu i to właśnie przez sieć gramy ze znajomymi najczęściej. Raz na jakiś czas warto jednak wtaszczyć ciężki komputer i monitor na ostatnie piętro, powalczyć ze sterownikami, kablami, routerami i siadającym Windowsem, by przez kilkanaście godzin pograć lokalnie. Nic innego nie jest w stanie oddać tego klimatu. Nawet jeśli czasem, pod koniec meczu, macie ochotę krzyknąć FUUUUUCK!

 

Najważniejsze zasady w organizowaniu i przeprowadzaniu LAN Party:

  • Miejcie zapasowe kable i router z dużą liczbą wejść – WiFi nie podoła.
  • Gry miejcie oryginalne, zainstalowane i zaktualizowane na długo przed LANem.
  • Jeśli planujecie pompować materac do spania, to zróbcie to przed 4 w nocy. Elektryczne pompki obudzą już i tak wściekłych sąsiadów, a dmuchanie ustami nad ranem może doprowadzić do zawału.
  • Raz na jakiś czas zmieniajcie gry.
  • Pijcie alkohol.
  • Jedzcie pizzę.
  • Nie bierzcie przegranych do siebie. Jesteście genialni!
  • Wygrywajcie z klasą, ale dla funu od czasu do czasu dajcie do zrozumienia wrogom, że są n00bami.

 

Moje ulubione tytuły:

Quake 3 Arena – nieśmiertelny i nieprzerwanie genialny!

Battlefield Bad Company 2 – najlepsza część z serii, a dodatek Vietnam, to jeden z najfajniejszych DLC ever!

FlatOut 2 – super tani, chodzi nawet na starszych kompach i nadaje się idealnie do zresetowania mózgu między większymi rozgrywkami.

Nidhogg – 1 vs 1, ale nadaje się świetnie na turnieje.

Mortal Kombat – najlepiej dziewiąta część, bo ma możliwość grania w 4 naraz.

Counter Strike – mi się już znudził, ale wiadomo – to klasyka.

 

W rezerwie:

Darmowy Soldat, zabawny Counter Strike 2D, szybki Battlefield 3.

 

Grajcie na zdrowie!