Matrix nas okłamał, a Morfeusz to fanatyk…

Matrix w tym roku kończy 18-tkę. Jest w wieku, który był najlepszy (lub najgorszy, zależy jak się na to patrzeć) do jego konsumowania. Gdy było się PeCetowym nerdem marzącym o zostaniu wojownikiem już nie tylko Neostrady, ale świata.

Niektórym się udało, innym nie, ale wszyscy zostaliśmy oszukani.

Morfeusz jest fanatykiem.
Matrix kłamie.

Z Tomkiem Pstrągowskim dyskutujemy z jednej strony o tym czy nowa wersja Matrixa ma sens, a z drugiej o pierwowzorze i o czym on tak naprawdę jest? Po 18 latach i dwóch kolejnych, niesłychanie gorszych, częściach filmu, łatwo zapomnieć, że to nie jest tylko zbiór spektakularnych scen akcji, świetnie dobrana muzyka, przyciemniane okulary i czarne płaszcze. To film, który chciał coś powiedzieć. Odpowiadał na potrzeby komputerowych nerdów lat 90-tych.

O czym mógłby mówić nowy Matrix?

Ja mam dwa pomysły.

Jeśli sequel lub reboot, to fajnie by było, gdyby Matrix XXI wieku komentował to, co stało się w ostatnich kilkunastu latach z postrzeganiem i przekazywaniem prawdy. Wirtualny świat nałożony całunem na faktyczną rzeczywistość daje ciekawe możliwości skomentowania czasu post prawdy, w którym nikomu i niczemu nie możemy już wierzyć, bo wszystko i wszyscy mogą kłamać.

Jeśli natomiast ktoś wpadnie na zrobienie prequela o młodym Morfeuszu, to znakomicie byłoby pokazać go jako fanatyka. Którym jest. Morfeusz nie daje żadnych dowodów na swoje twierdzenia. Mami tylko Neo pseudo-filozoficznymi wywodami na poziomie Paulo Coelho. W zamian obiecuje zbawienie i cel w życiu, ale oczekuje również stuprocentowego zaangażowania. Albo wchodzisz całkowicie i nieodwracalnie w jego wariactwo, oddajesz się mu w pełni albo nie jesteś godzien.

Maszyny pokazują Morfeusza jako fanatyka i terrorystę. Trochę się z nimi zgadzam.

 

A jaki Wy macie pomysł na nową wersję Matrixa?

I czy w ogóle robienie jej, to dobry pomysł?