Są telewizory, które kupuje się ze względu na jedną funkcję. W przypadku modelu Philips PFL8708S Elevation jest nią podświetlanie Ambilight wspomagane przez świetlówki Hue. Czy to wystarczy?
Złe dobrego początki
W pierwszych wrażeniach na temat Philipsa Elevation i świetlówek Hue pisałem, że jest to zestaw, który po wyjęciu z kartonów potrafi zmęczyć. Przezroczystą podstawkę telewizora przykręca się kilkoma ukrytymi śrubami, świetlówki Hue trzeba zsynchronizować z domową siecią WiFi, a cały system wymaga jeszcze uruchomienia aplikacji w smartfonie lub tablecie z systemem operacyjnym iOS lub Android.
Instalacja nie jest skomplikowana, ale czasochłonna. Konfiguracja systemu Hue jest bardzo prosta, ale czasem wymaga restartu routera i kilku prób połączenia żarówek z przystawką podpiętą do domowej sieci.
Na szczęście cały zestaw instaluje się tylko raz. Później można szybko i wygodnie przejść do zabawy. Na czym ona polega?
Ambilight i żarówki z WiFi
System Ambilight jest znany fanom marki Philips. Są to diody LED umieszczone z tyłu obudowy telewizora, które rozświetlają przestrzeń za nim. Mogą świecić jedną barwą lub dynamicznie dostosowywać kolor do treści widocznej na ekranie. W przypadku modelu Philips 8008, który niedawno dla Was testowałem, diody były ułożone wokół obudowy. Jest to standardowe rozwiązanie. W przypadku telewizora Philips Elevation diody są umieszczone na środku obudowy i skierowane w różne strony.
Mimo innej konstrukcji, efekt jest praktycznie taki sam. W telewizorze PFL8708S Ambilight jest nawet ciekawszy, bo diody świecą nie tylko na boki i do góry, ale również w dół telewizora. Czterostronny Ambilight będzie najlepiej wyglądał po powieszeniu odbiornika na ścianie, ale dzięki przezroczystej podstawce prezentuje się też całkiem nieźle, gdy stoi. Jedyne, o co trzeba koniecznie zadbać, to usunięcie kabli za telewizorem, które byłoby widać cały czas.
Świetlówki Philips Hue, drugi element zestawu, który dzisiaj opisuję, są sprzedawane osobno. Zestaw trzech sztuk kosztuje 1000 zł. Cena absurdalna, jeśli będziemy o nich myśleć jak o zwykłych żarówkach. Do przełknięcia, jeśli potraktujemy je jako rozszerzenie zestawu kina domowego.
Hue można wkręcić do dowolnej lampy z gwintem E27, a zawartą w zestawie przystawkę podłącza się kablem do routera sieci domowej. Na koniec cały zestaw uzupełnia się o darmowe aplikacje dla sprzętu mobilnego. Do sterowania samym światłem jest to program Philips Hue, a do połączenia systemu z telewizorem program Philips Ambilight+Hue. Niestety w tej generacji sprzętu komórka lub tablet są niezbędne do zarządzania oświetleniem Hue i Ambilightem. Aby system działał poprawnie, program w komórce musi być włączony cały czas.
Pod szklaną obudową Hue znajdują się diody LED świecące na różne kolory.
Oprogramowanie pozwala na dostosowywanie barwy i natężenia światła, wybranie kilku gotowych profili oświetleniowych (np. relaks, książka, plaża itp.) lub stworzenie własnych. Aplikacje w prosty sposób pomagają też w określeniu położenia żarówek Hue względem telewizora.
Do zarządzania systemem nie mam żadnych uwag. Aplikacje są banalnie proste w obsłudze i atrakcyjne wizualnie. Szkoda tylko, że system nie jest zintegrowany z telewizorem Philipsa. Osoby pozbawione smartfonów lub tabletów nie mogą wykorzystać tego produktu.
Więcej światła to więcej jakości?
Na temat Ambilighta pisałem przy okazji recenzji modelu Philips 8008 odpowiadając na pytanie czytelnika, który był ciekaw, czy jest to tylko bajer, czy funkcja z sensem. Osoby nie znające dobrze mojego bloga uświadamiam, że piszę na nim subiektywnie. Możecie się ze mną zgodzić lub nie, ale uważam, że Ambilight to jedna z najciekawszych funkcji dostępnych na rynku. To nie jest nic tak rewolucyjnego, jak prototyp IllumiRoom Microsoftu, ale w pewnym sensie przenosi nas do innego świata domowej rozrywki. System wymaga kilku dni przyzwyczajenia i dostosowania ustawień do własnego gustu, ale po paru seansach przestajemy go zauważać jako coś odrębnego od ekranu, a zaczynamy akceptować jako integralną część obrazu. Po trzech dniach testów zrobiłem małą próbę i na wieczorny seans dla odmiany wyłączyłem Ambilight. Wierzcie mi lub nie, ale byłem naprawdę zdziwiony, że mi go brakowało.
Ambilight nie poprawia jakości obrazu widocznego na ekranie, ale zmienia sposób odbierania go. Poszerza optycznie i sprawia, że wychodzi on poza granice matrycy. W przypadku Philipsa Elevation i Hue jest dokładnie tak samo, tylko efekt jest bardziej intensywny. Czterostronne podświetlenie dodaje efekt u dołu ekranu, a dobrze rozmieszczone świetlówki Hue rozprowadzają go na cały pokój. Nie każdy widz będzie zadowolony z tego efektu, ale jeśli trafi on w Wasz gust, to według mnie nie ma szans byście wyłączali Ambilight i Hue w czasie wieczornych seansów.
Problem polega na tym, że system jest trudny do pokazania w sklepie, a koszt jest na tyle wysoki, że wielu odbiorców będzie się zapewne obawiało kupować ten sprzęt w ciemno. Według mnie warto, ale jeszcze raz przypomnę, że to moje subiektywne zdanie oparte na moim guście. Efekt mnie zachwycił i po zwróceniu sprzętu do producenta brakowało mi dodatkowego, dynamicznie zmieniającego się oświetlenia. Nie mogę obiecać, że każdy widz zareaguje tak samo, ale śmiem przypuszczać, że większość tak.
Nie tylko Ambilight
Nie samym Ambilightem i Hue człowiek żyje. Co oprócz tego ma do zaoferowania Philips Elevation?
Telewizor działa w oparciu o to samo oprogramowanie, co wspominany już w tekście model Philips PFL8008S/12. Ma więc te same wady i zalety, o których pisałem w poprzednim teście. Największą bolączką jest szybkość działania menu. Pozostawia ono bardzo dużo do życzenia. Szczególnie w trakcie odtwarzania multimediów z USB, poruszanie się po systemie jest potwornie męczące.
Same porty USB w modelu Elevation, to też rzecz do poprawki. Brawa dla Philipsa, że umieścił je nisko. To bardzo niespotykane rozwiązanie dzięki, któremu można bez problemu podpiąć np. dysk zewnętrzny na krótkim kablu. Szkoda jednak, że wszystkie trzy złącza są umieszczone obok siebie i skierowane w dół.
Kable wpina się na ślepo, co w przypadku HDMI nie jest problemem, bo robi się to raz na jakiś czas. Dyski i pamięci flash odłącza się częściej i wygodniej byłoby to robić do portu umieszczonego z boku obudowy.
Egzemplarz, który dotarł do mnie do testów miał również mniej równomierne podświetlanie matrycy niż modele z niższej serii. Jak zapewne pamiętacie Philips PFL8008S był pod tym względem bliski ideałowi. Elevation też wypada znakomicie na tle niektórych telewizorów LCD LED, ale w górnych rogach matrycy widać dwa jaśniejsze miejsca. Na szczęście bardzo niewielkie.
Trzeba też pamiętać, że kwestia równomiernego podświetlania matrycy może różnić się w konkretnych egzemplarzach danej serii telewizorów.
Philips Elevation wykorzystuje pasywne okulary 3D, co w zależności od własnych preferencji można potraktować jako wadę lub zaletę. O różnicach między pasywnym, a aktywnym 3D już kiedyś pisałem, więc osobom zainteresowanym tematem polecam tekst Pasywne 3D kontra aktywne 3D – co wybrać?
Ciekawą funkcją telewizora jest multiroom, czyli opcja dzielenia obrazu z jednego źródła między kilkoma telewizorami. Mając w domu dwa telewizory Philipsa z identyczną wersją oprogramowania wystarczy podłączyć je do tej samej sieci, na jednym wyszukać kanały DVB-T, a na drugim wybrać telewizor jako źródło sygnału z zakładki „Przeglądaj sieć”.
Dzięki temu na dwóch telewizorach możemy w tym samym czasie oglądać ten sam program.
Możliwe jest też wyłączenie pierwszego odbiornika i korzystanie z transmisji DVB-T tylko na drugim (bez konieczności podłączania go do anteny).
Jakość transmisji na drugim odbiorniku jest dużo gorsza, a sygnał ma lekkie opóźnienie w stosunku do głównego telewizora. System działa jednak bardzo sprawnie i jest prosty w obsłudze. Niestety w taki sposób można dzielić tylko treści z tunerów telewizora, a nie np. sprzętu podłączonego przez HDMI lub USB.
Philips Elevation i Hue – czy warto?
Jaka jest odpowiedź na pytanie postawione przeze mnie na początku? Czy warto kupić telewizor Philips 60PFL8708S Elevation dla jego jednej funkcji – podświetlania Ambilight?
Według mnie tak. Jeśli są osoby, które wybierają nowoczesny telewizor tylko dlatego, że ma znakomitą platformę Smart TV, ze względu na głębię czerni lub z powodu jakiejś nowinki technicznej (ot chociażby wygiętej matrycy), to tym bardziej powinni się znaleźć odbiorcy zainteresowani Ambilightem i świetlówkami Hue w Philipsie Elevation. To tylko dodatek, ale taki, który zmienia sposób, w jaki obcujemy z filmami.
Inna kwestia, czy nas na taki zestaw stać. Philips 60PFL8708S kosztuje obecnie około 10 000 zł, a komplet trzech „żarówek” Hue dodatkowe 1000 zł. Biorąc pod uwagę, że to jeden z najlepszych modeli Philipsa w tym roku, cena jest zrozumiała. Pamiętając jednak o preferencjach polskiego odbiorcy, który najczęściej wybiera sprzęt za około 2000 zł, koszt jest oczywiście astronomiczny.
Decydujący głos ma więc portfel. Jeśli jest on dostatecznie głęboki, by pozwalał na spory wydatek, to warto go ponieść. Philips 60PFL8708S nie jest odbiornikiem idealnym, ale jeśli można kupić telewizor dla jednej funkcji, to dobrze by była ona tak wyjątkowa i interesująca jak Ambilight i Hue w modelu Elevation.