Dziś wszyscy jesteśmy Mostowiakami

Kładłem się wczoraj spać zupełnie nieświadomy istnienia Hanki Mostowiak. Dzisiaj wstaję i widzę, że płacze po niej „cała” Polska. Zginęła bezsensu, głupio. Zabiły ją kartony…

Czuję się jak kulturalny ignorant, bo na bardzo długiej liście seriali, przy których tracę czas, nie ma akurat „M jak miłość”. Z Hanką nie poznaliśmy się więc zbyt dobrze. A to, jak się okazuje, postać w Polsce kultowa. Małgorzata Kożuchowska grała ją od drugiego odcinka (rok 2000), do 862. Swego żywota Hania dopełniła wczoraj, 7. listopada 2011. Miała pecha, bo trzasnęła samochodem w kartony. Zabiły ją powikłania. Cholerna celuloza!

Hankę Mostowiak mam w głębokim poważaniu, ale mój prywatny wall na Facebooku nawet trochę lubię i byłem zdumiony jak bardzo zapełnił się on dzisiaj wirtualnymi zniczami za Hankę.

[*]  [*]  [*]

Część ludzi oczywiście robi sobie z tego jaja, ale mam wrażenie, że niektórzy naprawdę przeżyli odejście bohaterki serialu. Szczególnie, że nie obyło się bez małego skandalu. Plota głosi, że postać grana przez Kożuchowską została tak drastycznie wycięta z „M jak miłość”, bo aktorka pożarła się z Iloną Łebkowską, scenarzystką serialu.

Poszło o rolę w innym serialu – „Rodzinka.pl” i romans z TVN – udział w serialu „Prawo Agaty”. Tymczasem naczelna zasada serialowych produkcji mówi, że możesz być gwiazdą tylko jednego tasiemca w tym samym czasie. Jeśli chcesz grać w dwóch, w któryś prędzej czy później scenarzyści cię zabiją

– pisze Fakt, który notabene relacjonował ostatni odcinek Hanki i jej tragiczną śmierć na żywo.

M jak Mortal

Raptem miesiąc temu widzieliśmy podobną, a nawet większą, bo międzynarodową, salwę pożegnań Steve’a Jobsa. Kaliber to oczywiście zupełnie inny, bo Jobs był człowiekiem z krwi i kości, ale przecież ci wszyscy ludzie zostawiający znicze pod sklepami Apple i wypłakujący się na blogach go nie znali. Co więcej, był to przecież prezes korporacji. Takiej samej jak każda inna. Mającej równie dużo za uszami co Microsoft, Nokia i inne. Ale może właśnie w tym rzecz, że ich nie znamy. Opłakiwanie obcych nam ludzi, czy fikcyjnych postaci wpisuje się idealnie w dzisiejszy styl życia. Można szybko napisać dwa słowa na tablicy swojego Facebooka, dodać kilka komentarzy, może zrobić jakiś obrazek czy film na YouTube i po tygodniu o wszystkim zapomnieć. Bagaż emocjonalny jest dostatecznie duży byśmy się tematem na chwilę zainteresowali, ale nie aż tak bardzo by nas to jakoś wielce obchodziło.

Więc ja się w sumie szczerym żalom po Hance Moskowiak nie dziwię. Sam też przecież beczę jak dziecko za każdym razem gdy dochodzę do ostatnich minut „Forresta Gumpa”. Fani „M jak miłość” szczerze zżyli się z bohaterami, których losy śledzą przecież od ponad dekady! Szkoda tylko, że niektórzy bohaterowie giną w tak idiotyczny sposób. Były już w kinie zabójcze kasety wideo, mordercze opony i krwiożercze samochody, ale żeby zginąć przez stertę kartonów?

Mam tylko nadzieję, że nie były to pudła po telewizorach.