Po co iść na premierę filmu do kina, skoro można ją mieć w domu? System PRIMA Cinema pozwala obejrzeć najnowsze filmy we własnym salonie. Jedyne co trzeba zrobić, to wziąć kredyt. Jak duży?
Od strony sprzętowej PRIMA Cinema składa się z odtwarzacza i czytnika odcisków palców. Do drugie to tylko dodatek, który ma za zadanie pokazywać jaki to super fantastyczny sprzęt z przyszłości. Sercem systemu jest odtwarzacz PRIMA Cinema Player. Ma on kilka podstawowych wyjść, odtwarza filmy Full HD 2D i 3D z dźwiękiem przestrzennym i innymi bajerami. Standard. Najciekawsze jest tu jednak oprogramowanie i usługi związane z systemem. W całej zabawie nie chodzi bowiem o to, że możemy obejrzeć filmy kinowe, ale że można to zrobić na równi z premierą w multipleksie. I to w jakości takiej jak w kinie.
Cyfrowe wersje filmów są wysyłane do odtwarzacza przez Internet. Mają proporcje takie same jak w kinie, a co najważniejsze docierają do odbiorcy szybciej niż wydania na Blu-ray. Zestaw można zainstalować w każdym domu, ale nie wolno go wykorzystywać do celów komercyjnych. Na łączu 10 Mbps podobno filmy można odtwarzać z marszu. W pamięci odtwarzacza zmieści się ich około 50, a dostawcy zapewniają, że w ofercie będą najnowsze produkcje dopiero wchodzące do kin. Przeglądając katalog filmów dostępny na stronie firmy widać, że rzeczywiście oferta jest znakomita.
Brzmi rewelacyjnie prawda? Kino domowe w pełnym tego słowa znaczeniu. Oczywiście haczykiem jest cena tej zabawy. Sam odtwarzacz kosztuje 35 000 dolarów, więc około 110 000 zł. Sporo, jak za funkcje które przebiłby przeciętny PeCet. A to nie wszystko. Za możliwość oglądania filmów wraz z kinowymi premierami trzeba słono zapłacić. Wypożyczenie jednego filmu kosztuje skromne 500 dolarów, czyli jakieś 1600 zł. Wychodzi więc na to, że w cenie jednego seansu z PRIMA Cinema moglibyśmy pójść do zwykłego kina ponad 50 razy.
No ale czego się nie robi dla osiągnięcia perfekcji w domowej rozrywce ;)
Sprawdź inne usługi i sprzęt dla burżujów.