Gry Uncharted 4 można się łatwo czepiać, ale każdy kto to robi chyba po prostu nie lubi pięknych i zabawnych gier.
Jeśli recenzję wolicie obejrzeć, to polecam wersję wideo z mojego kanału YouTube.
Uncharted 4, to gra, której można się bardzo łatwo czepiać. Są tu wszystkie sztampy i głupoty znane z poprzednich części tej serii.
Na przykład z jednej strony bohaterowie w przerywnikach filmowych są uroczy jak teletubisie, a z drugiej w czasie gry mordują setki ludzi. Naprawdę setki. 14 godzinach gry miałem ponad 600 morderstw na koncie. Rozumiem obronę osobistą, ale to już podchodzi pod lubobójstwo.
Z jednej strony Nathan Drake jest tak ślamazarny, że nie umie podejść pod malutkie wzniesienie, z drugiej dosłownie 15 sekund później skacze z urwiska, chwyta się liną kawałka drewna, wskakuje na górę i wspina sto metrów. Oczywiście to tylko mechanika, która pozwoliła twórcom stworzyć spektakularne i dające masę radochy sceny, ale gdy w jednej z nich Nathan zachowuje się jak Rambo, a w innej nie jest w stanie wejść na małą skrzynkę, to można parsknąć śmiechem.
Wrogowie też mają cela jakby do niedawna uczyli się strzelania z proc, a przecież to wyszkoleni policjanci i najemnicy.
Można się łatwo czepiać Uncharted 4, ale mało kto to robi, bo te wszystkie głupoty nie zmieniają faktu, że to jedna z najlepszych przygodowych gier akcji jaka powstała. Historia może i jest sztampowa, ale sprawnie napisana i absolutnie rewelacyjnie zagrana! Oglądając słodkie relacje Nathana i Eleny ma się ochotę uprażyć popcorn i gapić w ekran bez grania. Nolan North (Nathan) i Emily Rose (Elena), to doświadczeni aktorzy, którzy już nie raz pokazali, że na wiele ich stać. W tej części przechodzą jednak samych siebie. Podkreśla to jeszcze dodatkowo technologia. Przeniesienie do gry ruchów i mimiki aktorów jest perfekcyjne.
Czwarty Uncharted ma wreszcie dobrze zrobione sekcje skradane, które są tak samo zabawne gdy nam coś wychodzi, jak i wtedy gdy wszystko trafia szlag i musimy zacząć strzelać.
Gra wygląda, tak że miałem ochotę wsadzić sobie zapałki pod powieki, by tylko czegoś nie przegapić w czasie mrugania. Czasem sam już nie wiedziałem, czy to jeszcze gra czy film.
No i jak zwykle w tej serii są jedne z najlepszych scen akcji w historii gier! Ja nie mam pojęcia jak Nathan to wszystko przeżył, ale fajnie, że przyjął bęcki bo super się w to gra! Jakbym coś takiego zobaczył w kinie, z taką pracą kamery i rozmachem, to bym dopłacił do biletu już po seansie jako napiwek dla twórców!
A jakby tego było mało twórcy pozwalają nam pograć sobie z Crasha Bandicoota, nabijają się sami z siebie, a po wszystkim pozwalają włączyć tryb 8-bitowy, który wygląda i brzmi tak paskudnie i cudownie zarazem, że mam ochotę podejść do telewizora i zlizać wszystkie piksele!
Tej gry można się czepiać, ale każdy kto to robi, chyba po prostu nie lubi zabawnych, pięknych gier.
I jeszcze ten epilog na końcu… Rozpłynąłem się z radości!
Uncharted 4, to po prostu narkotyk dający niesamowite emocje i świetną zabawę. Polecam Wam uzależnić się od niego jak najszybciej!