Panasonic zaprezentował dwa modele telewizorów z wbudowanymi nagrywarkami Blu-ray i dyskami twardymi. Pomysł ciekawy, ale ja bym żadnego z nich nie kupił.
Wspomniane modele to 37-calowy TH-L37RB3 i 32-calowy TH-L32RB3. Obydwa telewizory mają odtwarzacz Blu-ray z funkcją nagrywania niebieskich płyt oraz dysk o pojemności 500 GB. Drugi gadżet może być przydatny, bo nowe telewizory Panasonic pozwalają na nagrywanie treści z telewizji. Panel 37-calowy ma matrycę 1920 x 1080 pikseli i ma kosztować w Japonii równowartość 7000 zł. Wersja 32-calowa to już tylko 1366 x 768 pikseli i wydatek w okolicach 6000 zł.
Dlaczego więc bym ich nie kupił? Po pierwsze dlatego, że telewizor, teoretycznie, wymienia się rzadziej niż odtwarzacze. Dobry panel może starczyć na wiele lat i obsłużyć wiele kilka urządzeń i formatów. Odtwarzacz starzeje się szybciej (przez zmiany formatów, nowe kodeki dla kopii cyfrowych, napisy, wsparcie dla 3D itd.). Druga sprawa to kwestia ewentualnych awarii. Jeśli w takim zestawie padnie Blu-ray, to na czas naprawy zostajemy bez telewizora. I odwrotnie.
I wreszcie cena. Telewizory są drogie. A przecież Blu-ray można dzisiaj kupić za kilkaset złotych, dysk 500 GB jeszcze taniej. Wystarczy wszystko podłączyć przez HDMI oraz USB i mamy to samo, tylko tanie i bardziej uniwersalnie.
Nie tak bajerancko? Być może, ale taki sprzęt ma być przede wszystkim praktyczny, a dopiero potem gadżeciarski.