Fot. na licencji CC LGEPR Flickr

Wpis pochodzi z Multi-bloga.

Andrzej z Multi-bloga popełnił ciekawy wpis dotyczący podświetlania LED w telewizorach LCD. Będzie on ciekawym uzupełnieniem do moich wpisów na temat różnic między plazmą na LCD, a także ciężkim wyborem najlepszej technologii dla danego odbiorcy.  Pod wpisem Andrzeja dodaję jeszcze mój komentarz. Zachęcam Was do tego samego. Jak zwykle zostawiajcie swoje opinie na dole lub na moim Facebooku

Ten wpis adresuję do tych, którzy przymierzają się właśnie do kupna nowego telewizora i mają dylemat – LED czy zwykłe LCD? Większość sprzedawców zapewne podpowie tę pierwszą – droższą – opcję. Ale czy warto płacić więcej? Czy te dodatkowo wydane pieniądze przełożą się na lepszą jakość obrazu? Zobaczmy.

Zacznijmy od tego, że pojęcie „LED TV” to czysty marketing. Telewizory LED są również telewizorami LCD. Co to znaczy? Wyobraźmy sobie tradycyjny projektor z lampą: jej światło jest blokowane przez przesuwającą się taśmę filmową i w ten sposób na ekranie powstaje obraz. Tak samo jest w telewizorach LCD, tyle, że taśmę zastępuje ciekłokrystaliczny wyświetlacz (Liquid Crystal Display, czyli właśnie LCD).

Na czym więc polega odmienność telewizorów LED? Wyłącznie na sposobie podświetlania. Tradycyjną świetlówkę stosowaną w telewizorach LCD zastępują w nich małe diody. Sam sposób podświetlania nie wpływa jednak na jakość obrazu. Wpływa na niego dopiero ilość diod, sposób ich rozmieszczenia oraz system włączania i wyłączania światła. Przyjrzyjmy się temu bliżej.

podświetlanie LED

Zdecydowana większość telewizorów LED to tzw. edge-lit LED – telewizory z podświetleniem krawędziowym. Oznacza to, że światło jest emitowane w nich przez dwie listwy po bokach panelu. Na każdej z nich jest po kilkadziesiąt diod, świecących do środka ekranu.

Wadą tego system jest nierównomierne rozproszenie światła. Widać to dobrze przy włączonym, pustym ekranie. Nie jest on jednolicie świecącą powierzchnią – wyraźne są jaśniejsze i ciemniejsze smugi. To przekłada się na słabszą jakość oglądanego obrazu, szczególnie przy „ciemnych” scenach (patrz zdjęcie, prawa strona ekranu).

Zaletą edge-lit LED jest niewątpliwie bardzo cienka obudowa – to najsmuklejsze odbiorniki TV na rynku. Ale jakość obrazu nie różni ich specjalnie od tradycyjnych LCD. Różnica może być widoczna dopiero przy nieco bardziej zaawansowanych LED-ach z tzw. systemem local dimming. Polega on na tym, że część diod jest wyłączana w momencie, kiedy obraz ma być czarny. Efektem jest lepszy kontrast i kolory.

Ale i tu różnica między LED a zwykłym LCD jest wciąż niewielka. Skok jakości następuje dopiero przy droższych LED-ach z tzw. tylnym podświetleniem (backlit LED). Diody są w nich umieszczone z tyłu ekranu w kilku-kilkunastu strefach. Im więcej tych stref, tym lepsza jakość obrazu – topowe LED-y mają 14-16 takich świecących zon. (Szymon – czasem nawet więcej. Dla przykładu Toshiba 55ZL1, którą niedawno testowałem dla Gazety, ma za matrycą aż 3072 diody LED ułożone w 512, aktywnych segmentach).  Światło rozpraszane jest więc o wiele bardziej równomiernie, niż w przypadku podświetlenia bocznego.

Na szczycie hierarchii LED-ów znajdują się odbiorniki z tylnym podświeleniem i systemem local dimming. Najlepsze z nich mogą osiągać głębię czerni i kolory porównywalne z plazmami. Są od nich jednak znacznie droższe. Warto też pamiętać, że wśród najlepszych telewizorów LED nie znajdziemy supercienkich odbiorników – tylne podświetlenie wymaga miejsca. Trzeba więc wybierać między designem, a jakością obrazu.

Podsumujmy – są co najmniej 4 rodzaje telewizorów LED:

  • z podświetleniem krawędziowym
  • z podświetleniem krawędziowym i systemem local dimming
  • z podświetleniem tylnym
  • z podświetleniem tylnym i systemem local dimming

Pierwsze dwa rodzaje nie dadzą wyraźnie lepszego obrazu, niż tradycyjne LCD ze świetlówką. Ich zaletą jest desing – są cienkie i eleganckie. Skokowa zmiana jakości obrazu jest widoczna dopiero przy LED-ach z z podświetleniem tylnym, dużą ilością „stref światła” i systemem local dimming. Ale na taki zakup trzeba mieć już naprawdę sporo kasy.

Wpis pochodzi z Multi-bloga.

 

Szymon Adamus – komentarz

Generalnie zgadzam się z Andrzejem. Wkurza mnie marketingowy szum wokół LED-ów, który mniej doświadczonym użytkownikom miesza tylko w głowie. Firmy starają się stworzyć z LED-ów coś zupełnie nowego i niestety im się to udaje. A to przecież stare, dobre LCD, tylko z innym podświetlaniem. Gdy wreszcie nadejdą pierwsze seryjnie sprzedawane telewizory OLED, znów wielu użytkowników będzie miało mętlik w głowach.

Ale nie o tym miało być. Na pewno krawędziowy LED nie jest tak ciekawy jak tylny z lokalnym podświetlaniem. Może, ale nie musi być lepszy od zwykłych lamp CCFL. Co nie zmienia faktu, że nawet jeśli w jakości obrazu wielkich zmian nie będzie, to w grubości matrycy i oszczędności panelu już tak. Obecny standard oszczędności Energy Star jest bardzo restrykcyjny i tylko LED-y spełniają go bez większego problemu. Design to już kwestia bezsporna. Jeśli ktoś lubi naprawdę cienkie telewizory, to musi inwestować w LED. Pamiętacie test telewizora Manta 3D LCD 4214? Ten model jest gruby, jak telewizor sprzed pięciu lat. Głównie właśnie przez podświetlanie zwykłymi lampami.

Manta LCD4214 3D

Zostaje więc pytanie czy ładniejsza obudowa i mniejsze zużycie prądu się nam opłaca? Bo nie ma wątpliwości, że LED-y są nadal droższe.

Koniec końców moim zdaniem warto kupować LCD LED, ale oczywiście głównie z całą siatką diod za matrycą i lokalnym podświetlaniem. W przypadku Edge LED lepiej dobrze wczytać się w recenzje. Bardzo często producenci tego typu paneli mają problemy z równomiernym oświetleniem matrycy. Efekt bywa dość tragiczny. Pamiętacie Sharpa LE830E?

Sharp 60LE830E LED plamy

Tak więc kupujemy z głową pamiętając o tym, że żadna technologia nie jest doskonała i na pewno nie jest w stanie zdziałać cudów. LED nie jest tu wyjątkiem. Może pomóc w stworzeniu rewelacyjnego telewizora, ale nie musi.
Fot. na licencji CC LGEPR Flickr