Kryzys kryzysem, ale jeśli w tym roku jakiś producent filmowy zza wielkiej wody powie, że ledwo wiąże koniec z końcem, to powinno się go wychłostać. Patrząc na nadchodzące (i już obecne) największe hity kinowe i Blu-ray, zastanawiam się gdzie oni pomieszczą te góry złota?
W tym roku, jak i w latach poprzednich, Hollywood zbija kokosy na tym co zawsze. Jakie filmy zarabiają najwięcej? Oczywiście kontynuacje! Wymieńmy tylko kilka największych:
- Kac Vegas 2 – oficjalny polski tytuł nie przechodzi mi przez gardło.
- Harry Potter część 127 i 128 – różdżki w dłonie i robimy
puddingkasę! - Piraci z Karaibów 4: na nieznanych wodach – w 3D tylko dla hardkorów.
- Transformes: Dark of the Moon – wszyscy pytają o jedno – czy będzie powrót żelaznych jąder?
- Mission: Impossible – Ghost Protocol – Tom Cruise skacze, biega, strzela, kopie i namawia do nowej, scjentologicznej wizji świata.
- Fast Five – Vin napędzany dieslem.
- Auta 2 – największa od lat szansa Dreamworksa na Oscara!
- Saga „Zmierzch”: Przed Świtem – Część 1 – przygody wampira z wielkimi zębami i bardzo małymi jajami.
- Sherlock Holmes: A Game of Shadows – Arthur Conan Doyle przewraca się w grobie… bo ma ciasno od szmalu z tantiem.
Musicie przyznać, że całkiem nieźle! Najciekawsze w tegorocznych kontynuacjach jest to, że w większości są to filmy wysokobudżetowe i wysoce rozrywkowe. Nie wszystkie oczywiście udane, nie wszystkie o walorach artystycznych mogących zadowolić Wajdę, ale wszystkie skazane na sukces kasowy (oraz internetowy, szkoda, że nikt nie wymyślił jeszcze dobrego sposobu na trzepanie kasy za filmy online z Pirata). A to przecież tylko część z tego co w tym roku zobaczymy lub już zobaczyliśmy w kinie.
Super 8 J.J. Abramsa już zarobiło na całym świecie 131 mln dolarów (przy budżecie 50 mln), studio Marvel pieści zmysły fanów komiksów salwą ekranizacji bohaterskich opowieści (Thor i Kapitan Ameryka), to samo robi DC z Zieloną Latarnią, a nowy Conan Barbarzyńca wchodzi do kin pod koniec sierpnia, ma kategorię wiekową R, jest w 3D i będzie kopał tyłki.
Miliony dolców leją się z kas biletowych strumieniem, w który lepiej nie wchodzić bez raków na nogach. Nurt jest tak silny, że może porwać każdego, nawet najbardziej twardo stąpającego po ziemi fana dziesiątej muzy.
Wszystkie z tych filmów zarobią oczywiście podwójnie, bo nawet jeśli ktoś nie pójdzie do kina to zagra w gierkę, posłucha muzyki, kupi plakat albo nakarmi swój odtwarzacz Blu-ray wypożyczoną lub nabytą drogą kupna kopią hitu. Fani domowej rozrywki nie muszą nawet pozostawać w ramach wspomnianej listy, by dać zarobić fabryce snów. W tym roku na Blu-ray pojawią się dwie serie, które same zarobią dla twórców więcej szmalu niż mennica jest w stanie wyprodukować.
Po co to wszystko piszę? By zwrócić uwagę szanownych czytelników na zalew wysokobudżetowej papki jaka właśnie spływa na nas z zachodu. Nie powiem, papki często smacznej, tylko że zbyt obfitej. Na kilku wymienionych filmach już w kinie byłem i pożałowałem (włącznie z Super 8, które niestety rozczarowuje). Na inne albo będzie mi szkoda pieniędzy, albo braknie odwagi. Co oczywiście nie zmieni faktu, że i tak zarobią krocie i zapewne za rok zobaczymy znów kontynuacje, remakeów, restartów, prequeli.
Fot. na licencji CC velo_city Flickr