Kilka dni temu wspominałem, że jedzie do mnie Toshiba ZL2, pierwszy telewizor z 3D widocznym bez okularów, którym warto się zainteresować. Odbiornik dotarł. Nie krzyczałem z radości, ale trochę się podnieciłem. Jakie robi pierwsze wrażenia?
Od razu zaznaczam, że póki co zdążyłem go rozstawić i włączyć na dosłownie pięć minut.
Przede wszystkim telewizor ma masywny karton.
Wiem, że to głupie spostrzeżenie, bo kogo interesuje karton, ale po testach LG LM670S byłem rozczarowany wielkością pudła. Przez chwilę bałem się, że sam telewizor będzie gruby, ale nie jest tak źle. To nie najcieńszy LCD na rynku, ale mieści się spokojnie w granicach akceptacji.
O jakości nic jeszcze nie napiszę. Na pewno panel jest ładny zewnętrznie. Ma fajną, dziurawą stopkę, która sprawia, że ekran wydaje się unosić nad ziemią, a pod matrycą jest sporo miejsca na pierdoły w stylu pad od konsoli czy kilka pudełek Blu-ray.
Z rzeczy, które już mi się nie podobają mogę wymienić:
- pilota – to znana z innych telewizorów konstrukcja Toshiby. Moim zdaniem kompletnie nietrafiona,
- szum wiatraczków – niestety trochę je słychać. Co ciekawe nawet chwilę po wyłączeniu matrycy.