Wybitnych ekranizacji gier wideo nie ma. Dobre można policzyć na palcach jednej ręki. Czy najnowszy Assassin’s Creed złamie tę złą passę?
Pamiętacie film Super Mario Bros.? Powstał on 23 lata temu, zakończył ledwo startującą karierę Annabel Jankel i Rocky Mortona, sprawił, że nawet główni aktorzy, Bob Hoskins i John Leguizamo, odcinali się od tego „dzieła” i rozpoczął niechlubną klątwę bardzo złych ekranizacji gier wideo.
W latach 90-tych powstał jeszcze Double Dragon, Street Fighter z Van-Dammem czy Mortal Kombat. Marna jakość filmów (chociaż Mortala lubię) zdawała się nikomu nie przeszkadzać. Producenci widzieli w ekranizacjach gier szansę, na podbicie nowego, lukratywnego rynku.
Minęło 20 lat i wielkich zmian nie widać. Ekranizacji gier ani nie są jakoś szczególnie lepsze, ani nawet nie zarabiają kroci. Nawet film Prince of Persia: The Sands of Time Mimo, całkiem udane kino przygodowe i jedna z najlepszych (a przynajmniej najlepiej zrealizowanych i dających „fun” bez zażenowania) ekranizacja gry, nie zarobił dostatecznie dużo, by zachęcić twórców do stworzenia kolejnych części.
Jest to ciekawe o tyle, że gry wideo są obecnie jednym z największych, jeśli nie największym przemysłem rozrywkowym na świecie. Gramy prawie wszyscy. Jeśli nie w tytuły hardkorowe, to casualowe. Jeśli nie na komputerze, to na konsoli. Jeśli nie w domu, to za pomocą komórki w czasie jazdy do pracy lub w pociągu. Gdy nie weszły do mainstreamu, ale go przejęły. Są wszędzie.
Mimo to ich ekranizacje są nadal słabe artystycznie i się nie sprzedają. Dlaczego?
Zapraszam na rozmowę z Tomkiem Pstrągowskim, z podcastu Niezatapialni, będącą częścią serii, którą znajdziecie na moim kanale YouTube.
Wracając jeszcze do Assassin’s Creed, to film ten miał być czymś nowym. Głownie dlatego, że robi go sam Ubisoft, producent i wydawca gier z tej serii. Firma zainwestowała od 150 do 200 mln dolarów w ekranizację jednej ze swoich największych marek i zatrudniła znanych, dobrze rokujących aktorów. Niestety pierwsze recenzje sugerują, że ani Michael Fassbender, ani Marion Cotillard czy Jeremy Irons nie byli w stanie uratować tego filmu. Z ostateczną oceną poczekam oczywiście do seansu (premiera w Polsce 6 stycznia 2017), ale póki co opinie recenzentów są miażdżące.
Oto kilka z nich.
Przez lata słyszeliśmy zawodzenie, że ekranizacje gier wideo są przeklęte. Assassin’s Creed tej klątwy nie zdejmie
– Edward Douglas, New York Daily News.
Assassin’s Creed potrafi zdezorientować. Nie, poprawka – to jeden wielki bałagan.
– Stephanie Zacharek, TIME Magazine.
Może ten beznadziejny śmieć to fantazja tych wszystkich gości, wkurzonych na to, że Star Warsy pozwalają teraz też grać dziewczynom?
– Alan Scherstuhl, Village Voice.
Mimo, że doświadczenie jest wzmocnione przez wspaniałe sceny akcji i obsadę, która daje z siebie wszystko, to brak jakiejkolwiek lekkości w Assassin;s Creed sprawia, że jest to film pozbawiony duszy, który marnuje swój potencjał
– Lucy O’Brien, IGN Movies.
I moja ulubiona opinia:
Film Assassin’s Creed opowiada o wszystkich fragmentach, które pominąłbyś w grze
– Alan Scherstuhl, Village Voice.
Krytycy są zgodni – film jest słaby. Zobaczymy jeszcze co powiedzą widzowie.