Gdy trzy lata temu testowałem dla Was kamerę Sony HDR-PJ30 z wbudowanym projektorem, wydawało się, że lada chwila takie rozwiązanie znajdziemy w co drugim sprzęcie mobilnym. Rewolucji jednak nie było. Czy jest na nią jeszcze szansa?
Projektory kieszonkowe trzymają się względnie dobrze. „Względnie”, czyli przybywa urządzeń tego typu, ale nie widać ani ogromnego skoku jakości (szczególnie w kwestii rozdzielczości i pracy na baterii), ani wybuchu zainteresowania. Powodów jest kilka, o których już kiedyś mogliście u mnie przeczytać.
5 faktów i mitów o projektorach kieszonkowych
Zewnętrzne urządzenia, to jednak rzecz mniej ekscytująca. Owszem, mają one wymiar dostatecznie małe, by można było je schować w kieszeni. Tylko, że to nadal osobny sprzęt, a do tego o wiele słabszy od rozwiązań klasycznych, a jednocześnie drogi. Zamiana lampy na diody LED sprawia, że rozmiary można zmniejszać. Niestety traci się na jasności obrazu.
Mnie zawsze najbardziej ekscytowały projektory wbudowane w inne urządzenia. Szczególnie telefony i tablety. Były zewnętrzne rozwiązania tego typu, jak Aiptek MobileCinema i20 podpinany do iPhona, ale i sprzęt wbudowany. Samsung miał model Galaxy Beam, był też Spice Popkorn Projector M9000 i wiele modeli firm nieobecnych na polskim rynku: VOX, FOCUS, intex czy micromax.
W Europie i Stanach Zjednoczonych to rozwiązanie nigdy nie „chwyciło” na tyle, by miało szansę się spopularyzować i stanieć do rozsądnych cen. Czy jest szansa by się to zmieniło? Od strony technologicznej tak.
Podczas targów MWC 2014 w Barcelonie firma STMicroelectronics pokazywała miniaturowy projektor działający na bazie laserów. Miałby on wyświetlać obraz o rozdzielczości 720p (1280 x 720 pikseli) z jasnością 20 lumenów. Praca na baterii 850 mAh to nadal tylko dwie godziny, ale większość nowych smartfonów ma o wiele potężniejsze akumulatory. Cała konstrukcja ma tylko 4 mm grubości. Zaletą wykorzystania laserów zamiast diod LED ma być jeszcze większą energooszczędność, wyższa jasność i obraz o niezmienionej jakości bez względu na odległość od powierzchni wykorzystywanej jako ekran.
Nad takim samym rozwiązaniem pracuje Sony.
Widoczny powyżej moduł LBS (laser beam scanning) ma być zintegrowany z baterią i chipem WiFi, dla jeszcze lepszej miniaturyzacji. Moduł ma pozwalać na wyświetlanie ostrego obrazu o przekątnej 40 cali z jednego metra od powierzchni i 120 cali z trzech metrów. Dodatkowo system korekcji obrazu ma dopasowywać go do płaskiej powierzchni, biorąc pod uwagę ustawienie urządzenia.
Tak więc od strony rozwoju technologii pico projektory umieszczane w wątłych obudowach komórek i tabletów mają przyszłość. Sprzęt będzie malał, rozdzielczość rosła, a baterie będą radzić sobie coraz lepiej z takim dodatkiem.
Obawiam się jednak, że oprócz bariery technologicznej, na drodze ku popularyzacji stoi też czynnik ludzki. Po wstępnych zachwytach tego typu pomysłami nie widać ogromnego zapotrzebowania na nie. Sytuacja przypomina trochę ekrany i kamery 3D w komórkach, o których pisałem przy okazji tekstu na temat telefonów Ultra HD. To ciekawy gadżet pobudzający wyobraźnię, ale w praktyce trzeba szukać dla niego zastosowania odrobinę na siłę.
Gdyby telefon z projektorem mógł wyświetlać film lub prezentację biznesową przez pół dnia, miał pilota i nie różnił się wielkością od ulubionego smartfonu, to być może sytuacja wyglądałaby inaczej. Pytanie czy nawet wtedy taki dodatek postrzegalibyśmy inaczej, niż tylko jako zabawny gadżet?
Co Wy sądzicie o projektorach wbudowanych w komórkę czy tablet? Czy powrócą? A może wcale nie powinny?