Z konferencji Apple podobają mi się dwie nowości związane z komunikacją z urządzeniami. Czemu nie Apple TV?

Pierwsza z nich to Apple 3D Touch, czyli nowy ekran dotykowy rozpoznający nacisk. Nowinka, której można się było spodziewać. Oczywiście Apple kreuje ją na rewolucję. Byłą by nią, gdyby ekran odwdzięczał się odczuciami. Tak jak w projekcie E-Sense i mu podobnych, w których na ekranie czuć różne rodzaje powierzchni.

3D Touch to tylko dodatek. Ale interesujący i mogący usprawnić nawigację.

 

Druga rzecz to rysik Apple Pencil dla iPada Pro. Znów, nic nadzwyczajnego. Samsung przecież ma je od dawna w serii Galaxy Note, a jeśli ktoś zajmuje się na poważnie grafiką, to od dawna na pewno używa jakiegoś profesjonalnego tabletu o dużej przekątnej i precyzji. Jednak u Apple zachwyca jak zwykle dbałość o szczegóły. Rysik jest nie tylko precyzyjny, a rysowanie za jego pomocą szybkie. To też znakomity design łączący estetykę (srebrne elementy) z praktycznością (wbudowana złącze do ładowania z komórki). Niebagatelne są też możliwości profesjonalnego sprzętu dla rysowników, w postaci mobilnej.

iPad Pro ma przekątną 12,9 cala, grubość 6,9 milimetra i waży 700 gramów – rewelacyjne wyniki! Cena – 799 dolarów za 32 GB, 949 za 128 GB i 1079 za 128 GB i wejściem na kartę SIM.

Apple Pencil 99 dolarów, a klawiatura do tabletu 169 dolarów.

Na konferencji były też szybsze telefony iPhone 6S i 6S Plus, z lepszymi CPU, GPU i kamerami kręcącymi filmy w 4K, ale to już jest nudnawe. Nie zrozumcie mnie źle, fajne, że komórki są szybsze. Oby tak dalej. Jednak dwie wspomniane nowości, to poprawa przyjemności używania sprzętu bazująca na czymś więcej niż tylko dodatkowych megahercach. Tylko takie rozwiązania są w stanie wzbudzić u konkurencji zazdrość, a u odbiorców zachwyt.

 

A czemu nie podniecam się nowym Apple TV? Bo mam to samo z Androida. Wyszukiwanie głosowe, aplikacje, gry, możliwość podpięcia pada, wykorzystywanie komórki jako kontrolera… To wszystko oferuje już Android TV i wcale nie wymaga dodatkowego „pudełeczka” pod telewizorem (a jeśli już, to tańsze). Być może w USA będzie to miało sens, bo tam dostawcy treści rozpieszczają posiadaczy tego typu sprzętu. W Polsce nadal czekamy na Netflixa i Amazona, nie mówiąc już o Hulu itp.

Na telewizyjną rewolucję od Apple jeszcze czekam. Maniacy tej marki mający w domu wyłącznie sprzęt z jabłkiem zapewne cieszą się na nowe Apple TV. Ja nie oszalałem.

Apple TV w USA ma kosztować 150 dolarów za wersję 32 GB i 200 dolarów za 64 GB.