Ważna jest jakość, a nie ilość. Oto mój największy problem związany z grą No Man’s Sky.
Podczas targów E3 2015 twórcy No Man’s Sky, jednej z najgłośniejszych gier niezależnych będących obecnie w produkcji, pokazali krótki fragment rozgrywki. Założenia są tu proste i skomplikowane zarazem – kosmos. Wielki, generowany proceduralnie, czekający na odkrycie kosmos. Miliony gwiazd z różnymi warunkami atmosferycznymi, florą i fauną. Wszystko w zasięgu napędu podprzestrzennego statku którym się poruszamy.
Rozumiem czemu ta gra pobudza wyobraźnię. To jest ziszczenie marzenia o ostatecznej eksploracji. Każdy kto wzdychał z radości gdy bohaterowie filmu Interstellar odwiedzali nową planetę, na pewno czeka też na No Man’s Sky.
Marzenie jest piękne, ale ja w nie nie wierzę. Nie dlatego, że to nie będzie działać. Tutaj mam dobre przeczucia i myślę, że technicznie się to uda. Chodzi o to, że sama ilość białych punkcików na niebie zmieniających się w układy słoneczne czekające na odwiedzenie, nie odzwierciedla jakości.
Nie wierzę, że po dziesięciu godzinach zwiedzania systemowo generowanych światów nie będę czuł znudzenia. Oczywiście będzie to miało ogromny potencjał „funu”. Szczególnie społecznościowego. Dzielenie się ze znajomymi swoimi odkryciami będzie zabawne. Przypuszczam, że sam spędzę w tym wszechświecie kilkadziesiąt godzin. Ale prędzej czy później dojdę zapewne do momentu, w którym losowo generowane schematy zaczną mnie nużyć. Niestety zawsze tak jest. Brak wyjątkowej fabuły czy atrakcji ulepionych z gliny ludzkiej kreatywności, a nie automatu, w końcu zawsze się nudzi.
To tak jak z uzbrojeniem w Diablo. Nikogo tak naprawdę nie interesuje czym jest nowy miecz lub zbroja, bo są one generowane losowo. Cieszymy się z nich tylko ze względu na ich statystyki, a nie historię czy pomysł. Za kilka minut i tak znajdziemy coś z większym damage i zmienimy je na następne.
A ilu z Was pamięta Mówiący Miecz Lilarcor z Baldur’s Gate? Ten jeden, wyjątkowy.
Światy w No Man’s Sky będą takie jak ekwipunek z Diablo. Ich odnajdywanie i „zbieranie” będzie sprawiało radochę, ale tylko przez chwilę. Póki nie znajdziemy kolejnego i kolejnego i kolejnego i kolejnego…
Ja preferuję jednak jakość, ponad ilość. Dlatego w marzenie o No Man’s Sky nie wierzę.
Co nie znaczy, że nie zagram ;)