Microsoft prezentuje swoją wizję świata przyszłości. Jego sercem będą ekrany. Wszędzie, każdej wielkości i zawsze z nami. Coś podobnego pokazywał Corning. Nikt jednak nie pyta ile ekranów, to już zbyt wiele.
Wizje dwóch wspomnianych firm są bardzo proste. Ekrany powinny towarzyszyć nam na każdym kroku, komunikować się ze sobą, rozpoznawać nasze potrzeby i zaspokajać je w intuicyjny sposób. Microsoft zapowiada, że w ciągu 5 do 10 lat świat fizyczny i cyfrowy staną się jednym.
Myślę o tym, jak o prototypie samochodu, który pozwoli nam podzielić się wizją przyszłych technologii z gośćmi, usłyszeć ich zdanie, dopracować ją i omówić
– pisał Steve Clayton komentując powstanie Envisioning Center w Richmond, w którym będzie można zobaczyć zaprezentowane na filmie rozwiązania w rzeczywistości.
Wizja jest nęcąca. Nie zaprzeczę. Zresztą niezbyt oderwana od rzeczywistości, bo wszystko idzie właśnie w tym kierunku. Inni producenci również mają podobne pomysły. Nawet ci, którzy nie zajmują się stricte produkcją oprogramowania, tabletów, ekranów LCD itp. Na przykład firma Corning, która specjalizuje się w szkle (to jej Gorilla Glass jest zagrożone przez wspominane niedawno szkło szafirowe).
Dość podobna koncepcja, w której ekran towarzyszy nam zawsze i wszędzie, jest dotykowy, połączony z resztą domu i świata.
Pytanie tylko, czy to aby nie zbyt wiele? Czy integracja ekranów w każdy fragment naszego życia, a nawet zakładanie ich na nasze głowy (tu oczywiście Google Glass), to coś czego naprawdę chcemy?
Kiedyś byłem przekonany, że tak. Ostatnio nie jestem jednak do końca pewien. Spotkałem niedawno osobę, która nie rozstawała się ze swoim iPadem. Nigdy. W czasie posiłku w restauracji tablet leżał obok jej talerza. Podczas dyskusji przy piwie w pubie co chwilę zerkała na ekran. Ciągle szukając dodatkowych informacji, sprawdzając, dzieląc się nimi. Z jednej strony jest to ciekawe. Poszerza perspektywy naszych interakcji. Pozwala na szybką weryfikację danych, przypomnienie czegoś co mogło nam umknąć, dodanie do rozmowy multimedialności. Z drugiej jednak sam po sobie widzę, że gdy oglądam w domu film i mam pod ręką tablet, to nie mogę powstrzymać się od sprawdzania wyników finansowych danego dzieła, dorobku reżysera, aktorów itp. Powiększa to moją wiedzę na temat produkcji, ale pomniejsza skupienie na samym dziele.
Czy zatem wszędobylskie ekrany są tym czego naprawdę nam trzeba?