…przynajmniej w wydaniu firmy Sony. Lornetki/kamery/aparaty DEV3 i DEV5, o których pisałem przed targami IFA 2011, wyglądają jak gadżet idealny dla fana Star Wars. Niestety takie nie są.
Oglądając na żywo te zabaweczki ma się wrażenie, że proces koncepcyjny wyglądał tak:
- Kierownik projektu: co się sprzedaje od zawsze dobrze?
- Projektant: Gwiezdne Wojny.
- Kierownik: to zróbcie coś w ich stylu, fanboje to łykną.
- Projektant: a funkcje?
- Kierownik: obojętnie.
Sony DEV3 i Sony DEV5 to designerskie cacuszka, które znalazły się na językach, głównie z powodu podobieństwa do sprzętu z uniwersum Star Wars. Oprócz tego wyróżniają się tylko mniejszą wygoda obsługi.
Gdyby funkcję sprzętu były nastawione na zoom i oferowały kilkudziesięciokrotne zbliżenie optyczne, to można by go jeszcze uznać za udaną, cyfrową lornetkę. Ale zoom jest tu tylko 10-krotny. Można też nagrywać filmy i robić zdjęcia, a wszystko to też w 3D. Tylko, że jakość jest średnia.
Poniżej zdjęcia zrobione za pomocą Sony DEV5.
Najgorsza jest jednak wygoda użytkowania. A raczej jej brak. Sprzęt jest bardzo masywny, ciężki i po prostu trzymanie go przed oczami dłużej niż minutę jest męczące. A gdy jeszcze przypomnę, że kosztuje 1400 i 2000 dolarów (około 4000 i 5800 zł), to przykro mi bardzo, ale marzenia o byciu jak Luke Skywalker muszą jeszcze poczekać.
Gadżet ciekawy, ale zupełnie nie konkurencyjny w stosunku do tradycyjnych kamer i aparatów. Przykro mi bardzo Sony. Pomysł był dobry, ale niepotrzebnie próbowaliście zrobić z tego zwykłą kamerę. Trzeba było skupić się na funkcjach lornetki.