Wczorajszy dzień minął mi pod znakiem dwóch japońskich gigantów. Sony i Panasonic zaprezentowały gigantyczne przekątne, 3D bez okularów, funkcje smart i inne cudeńka. Które z nich zrobiły na mnie wrażenie, a które to odgrzewane kotlety?
U każdego producenta wybieram po dwie rzeczy, które mi się podobały i jedną prezentację, która absolutnie nie rzuciła mnie na kolana. Wybór jest oczywiście subiektywny, więc jeśli się ze mną nie zgadzacie, to w porządku. Chętnie podyskutuję.
Idziemy chronologicznie, więc zaczynamy od Panasonica.
Plus – lżejszy styl
Przede wszystkim Panasonic zasługuje na plus, za ciągłe odmładzanie swojego wizerunku. Zaczęło się to w tym roku, gdy producent pokazał nową linię swoich telewizorów. Odważniejszy design, ciekawsze dodatki. Teraz firma idzie dalej i na konferencji wydaje się bardziej „wyluzowana”. Prezesi żartują, Laurent Abadie jest po występie dostępny na Twitterze, by można z nim pogadać na żywo, a Fabien Roth wychodzi na scenę z piękną blondynką.
Widać w tym wszystkim jeszcze odrobinę sztuczności, przedstawiciele firmy nie są tak luźni jak konkurencja, która robi to dłużej, ale postęp jest. Piszę o tym dlatego, że to podejście przenosi się na produkty. Są one bardziej nakierowane na ludzkie, zwykłe potrzeby, a mniej na węższe grono wielbicieli idealnego obrazu i dźwięku.
Plus – prototypy
Panasonic daje też jak zwykle radę pod względem koncepcji. Pokazuje 145 calowy panel plazmowy o rozdzielczości 8K na 4K dla systemu Super HiVision, 20-calowe ekraniki 4K, które z bliska prezentują się rewelacyjnie i 103 calowy telewizor 3D nie wymagający używania okularów. Żaden z tych produktów nie trafi póki co na półki sklepowe, co jest rozczarowujące, ale pokazują one, że mimo niedawnych problemów finansowych producent nie poddaje się i prze do przodu pod względem nowych technologii.
Minus – powtórka z rozrywki
Na minus zaliczam prezentacje systemu streakingu multimediów z tabletów i komórek na ekrany telewizorów i vice versa. To ciekawa sprawa, a na IFA 2012 zrobiona w bardzo fajny sposób (np. możliwość własnoręcznego wysłania zdjęcia z tabletu na jeden z kilkudziesięciu telewizorów). Tylko, że już to widzieliśmy. W tym samym czasie Samsung pokazuje zupełnie nowe urządzenia mobilne i wojnę na innowacyjny sprzęt, który lada dzień będziemy mogli kupić wygrywa. Podczas konferencji Panasonica zabrakło pikantnych nowinek wchodzących już do produkcji.
Sony
Plus – 84-cale
Żeby było jasne, 84-calowy telewizor 4K Sony jest tylko ciekawostką. Będzie za drogi i za wielki dla 99,9% użytkowników. Ale zaliczam go na plus, bo pokazuje, że Sony nie odda bez walki miana najbardziej innowacyjnego producenta na rynku. Stara się dogonić konkurencję, nawet jeśli za cenę wydania z opóźnieniem czegoś podobnego (4K) lub odejścia od swoich standardów (rezygnacja z aktywnego 3D na rzecz pasywnego).
Plus – tableto-laptop i komórki
Jako że powalających premier telewizyjnych zabrakło, to uwagę skupiłem na laptopach i tabletach. I tutaj Sony mile mnie zaskoczyło, bo jego dwa urządzenia z wysuwanymi klawiaturami przypadły mi do gustu. Sony Vaio Duo 11, to mała hybryda między tabletem na komputerem. Klawiatura jest wysuwana wygodnie od dołu, a ekran dotykowy i system Windows 8 pozwalają na kontrolę zarówno rysikiem, jak i palcami.
To samo dostajemy w modelu Vaio Tap 20, który jest wersją większą i przeznaczoną do użytku raczej stacjonarnego.
To ciekawe konstrukcje, które mogą spokojnie konkurować z tym co pokazał Samsung. Mi przypadły do gustu.
W komórkach spodobał mi się system przenoszenia multimediów z jednego urządzenia do drugiego za pomocą jednego przycisku wykorzystując technologię Near Field Communication (NFC). W teorii ma to działać tak, że przykładamy telefon np. to słuchawek, wciskamy jeden przycisk i muzyka przenosi się ze słuchawek, do telefonu. W mgnieniu oka możemy wyjść z domu nie przerywając słuchania. Bomba.
Minus – powtórka z rozrywki i kolejka
Pierwszy, większy minus to ten sam problem co u Panasonica. Za dużo powtórek. Było kilka wizjerów HMZ-T1, ale przecież już je znamy wizjerów HMZ-T2, lżejszych o 100 gramów i z możliwością podpięcia wlasnych słuchawek, ale moim zdaniem różnice w stosunku do pierwszej wersji są kosmetyczne. Leżało kilkanaście konsolek Vita, ale chętnych do zabawy nie było, bo brakuje gier. Czuło się, że wiele fragmentów stoiska to odgrzewane kotlety.
Na domiar złego Sony miało fatalny start, bo kazało gościom kisić się przed wejściem dobre 10 minut, zanim otworzono drzwi. Jeśli nigdy nie byliście na targach IFA, to zapewniam, że takie obrazki nie są czymś normalnym.
Podsumowując Japończycy dali sobie radę i widać wyraźnie, że nie odpuszczają. Wstępne prezentacje konkurencji i plotki o tym co mamy zobaczyć na ich konferencjach świadczą, że peleton wyścigu jest nadal w barwach koreańskich. Mnie cieszy jednak duch walki jaki czuje się ze strony obozu Kraju Kwitnącej Wiśni. Tego brakowało mi rok temu. Tak trzymać!