Wpis pochodzi z Multi-bloga.

Nazywa się Adastra, ma 42 metry długości, 16 szerokości, kosztuje 14,5 miliona dolarów i można nim sterować za pomocą iPada. Aha! I jest jachtem.

Jacht został zamówiony kilka lat temu przez pewną tajemniczą chińską parę. Jego konstrukcją zajęła się firma Boating International. „Łódeczkę” zaprojektował niejaki John Shuttleworth, a jego ludzie pracowali nad nim przez 5 lat. Teraz wreszcie to wodne cacko jest gotowe i zostało uchwycone na kilku fotkach.

Jacht Adastra

Adastra waży 52 tony. To podobno mało. Nie mam bladego pojęcia ile powinien ważyć jacht, więc trudno mi to zweryfikować. W konstrukcji użyto między innymi kewlaru i szkła. Nie jest ona zresztą imponująca tylko ze względu na styl. To też inżynieryjny majstersztyk. Jacht może płynąć z maksymalną prędkością 22 węzłów, czyli około 40 kilometrów na godzinę, a jeśli właściciele zrezygnują z prędkości na rzecz wydajności, to przy 17 węzłach (ok. 31 km/h) może on przepłynąć aż 4000 mil morskich. Osobom nie zorientowanym w wodnych podróżach wyjaśniam, że to około 7400 kilometrów. Ceny paliwa raczej nie obchodzą za bardzo właścicieli łodzi za 15 milionów, ale warto wiedzieć, że przy szybkości 17 węzłów jacht zużywa 120 litrów paliwa w ciągu godziny. Żarłoczna bestia! Tankowanie tego kolosa musi chwilę trwać, bo zbiorniki paliwowe mają pojemność 32 000 litrów.

Oczywiście jeśli płaci się prawie 15 milionów dolarów za jacht, to musi on robić wrażenie nie tylko osiągami. Właśnie dlatego na pokładzie jest jadalnia, kuchnia, otwarty bar i dostatecznie dużo miejsca, by mogło nim podróżować 9 pasażerów i od 5 do 6 członków załogi. Jest też oczywiście zwyczajna łazienka z prysznicem, toaletą, umywalkami itd. Załoganci mogą korzystać z wszystkich wygód bez stresu, bo zbiorniki na słodką wodę mieszczą 2700 litrów H20.

Z ciekawostek warto dodać, że jacht ma aż trzy, robione na zamówienie kotwice, których łańcuchy są owinięte wokół kołowrotów z włókien węglowych. Główna kotwica waży skromne 130 kilogramów i jest wysuwana od strony sterburty. Druga ma „tylko” 80 kilogramów i jest zrzucana ze strony dziobu. Trzecia kotwica jest najmniejsza. Waży 60 kilogramów i umieszczono ją na bakburcie (lewa część jachtu).

Są też oczywiście dodatki techniczne, dzięki którym Adastra pojawia się na tym blogu. Projektanci zadbali o innowacyjny system kontroli, który pozwala na sterowanie jednostką za pomocą iPada. I to nawet z odległości 50 metrów od jachtu.

Tylko jedno pytanie zostaje bez odpowiedzi – czy na pokładzie jest internet, by zaktualizować status na Facebooku ze środka oceanu?

Wpis pochodzi z Multi-bloga.