To był naprawdę ciekawy dzień. Najpierw przyszła paczka z nowym sprzętem, potem moje koty stwierdziły, że pal licho ze sprzętem, trzeba przejąć karton, a na deser miałem kontrolę z Urzędu Skarbowego.
Nie będę ukrywał, że to ostatnie podniosło mi ciśnienie najbardziej, ale koniec końców było jak zwykle – dobrze.
Widząc list z Urzędu Skarbowego w skrzynce albo co gorsze słysząc głos kontrolera w domofonie, mamy często taką naturalną dla Polaków reakcję, by uciekać. „Bo przecież coś znajdą!”
Ale w sumie co? Jeśli jest się uczciwym, nie kombinuje i po prostu prowadzi firmę, to czego w zasadzie my się boimy?
Moja teoria jest taka, że na początku niczego, tylko później, gdy zaczynamy płacić podatki, prowadzić firmy itd. to wszyscy wokół nam mówią, że urzędy niszczą firmy, czyhają na nasze pieniądze i w ogóle pracują tam potwory.
Wcale nie. W większości przypadków to zwykli ludzie tacy jak my, którzy pracują 8 godzin, a potem chcą wrócić do domu i zjeść obiad z rodziną. To nie Dementory chroniące Azkabanu.
Jasne, wyjątki się zdarzają. Czasem trafi się na wrednego liczykrupę, który chce nam uprzykrzyć życie. Jak wszędzie. Ale wierzę, że to są niechlubne wyjątki.
Tyle o urzędzie.
We vlogu również unboxing sprzętu, który kupiłem z dofinansowania i mój kot. Bo koty są fajne :)
Trzymajcie się i udanego tygodnia!