Wiem, że fani kin domowych idą raczej w stronę ekranów jak największych, a nie jak najmniejszych. Najlepiej takich na 84 cale i z rozdzielczością super HD, ale małe też może być piękne. Szczególnie jeśli na 0,61-cala ktoś zmieści 2560 x 2048 pikseli.
O ekranikach firmy MicroOLED już kiedyś pisałem. To miniaturowe wyświetlacze wielkości ludzkiego paznokcia. To co robi w nich największe wrażenie, to połączenie super małej przekątnej, z wysoką rozdzielczością. Ekran 0,61 cala może nie zachwycić, ale jeśli upchnie się na nim 1280 x 960 pikseli w kolorze, albo 2560 x 2048 w czerni i bieli, to już szczena opada.
Pixel pitch wynosi w tym przypadku 4,7 x 4,7 mikrometra, więc ekranik MicroOLED jest najbardziej naszpikowanym pikselami wyświetlaczem OLED dostępnym na rynku. Jakby tego było mało ma jeszcze kontrast 100 000:1 i zużywa tylko 0,2 W energii.
Oczywiście wykorzystanie tak wysokich rozdzielczości, na tak małych przekątnych będzie mocno ograniczone. Ktoś mógłby pokusić się o konstrukcję zegarka z ekranem HD, który odtwarzał by filmy w wysokiej rozdzielczości. Ale byłby to trochę przerost formy nad treścią, bo by dojrzeć szczegóły trzeba by trzymać go zaraz przy nosie.
Co innego jeśli ktoś wykorzysta takie wyświetlacze w wizjerach kamer, noktowizorów czy okularach z ekranami. W przypadku takiego sprzętu ekran i tak jest zawsze blisko oka. Wyższa rozdzielczość pozwoliłaby obejrzeć materiał w takiej jakości, w jakiej go nagramy. Nie wspominając już o zastosowaniu profesjonalnym – na przykład w medycznych wyświetlaczach zakładanych na głowę przez chirurgów.
Tak czy inaczej rozdzielczość HD na 0,61 calach robi wrażenie.