W piątek podsumowałem najważniejsze trendy technologiczne mijającego roku. Te silne, ciekawe i imponujące. Dzisiaj piszę o drugiej stronie medalu. Oto co w roku 2014 mnie rozczarowało.
Konsole nowej generacji – przekonujecie mnie do PC
Zarówno na Facebooku jak i na blogu pisałem nie raz, że konsole nowej generacji, PlayStation 4 i Xbox One, nie rzuciły mnie na kolana. Gram na konsolach od lat i kocham ich prostotę. Problemem nowej generacji jest jednak hardware i wybór gier.
O sprzęcie pisałem już pod koniec 2013. Nie wymagam by konsola za 1500 zł oferowała możliwości PC za 3000 zł, ale w 2014 roku rozdzielczość 1080p i 60 klatek na sekundę powinny być standardem w każdym nowym sprzęcie do grania pretendującym do miana wiodącego. Jeśli 90% telewizorów ma taką rozdzielczość, to konsole nowej generacji muszą ją wspierać natywnie. I proszę nie mówić, że to czepialstwo, bo różnicę widać.
Do tego dochodzą takie kwiatki jak Blu-ray 3D dodany dopiero 9 miesięcy po premierze oraz fakt, że gier jest nadal mało, a wiele najciekawszych tytułów pojawi się dopiero w 2015 roku. Gdy dodamy do tego horrendalne ceny nowości i płatny multiplayer, to ja naprawdę kupuję PeCeta. Dla przecen, dla niższych cen i braku dodatkowych opłat, ale przede wszystkim dla jakości.
Prostota konsol jest rewelacyjna, ale od czasu gdy do PC mogę podpiąć pada, a system nie włącza się 10 minut, coraz bardziej skłaniam się do grania na „blaszaku”.
Blu-ray Disc Association – śpicie?
Cały technologiczny świat stawia na Ultra HD. Producenci telewizorów w ciągu kilkunastu miesięcy zalali nas nowymi modelami i tak bardzo obniżyli ceny, że teraz 50-calowy panel 4K można kupić za 3000 zł. LG i Samsung prowadzą bardzo korzystną dla widza walkę na treść 4K. Polska jest jednym z ciekawszych pod tym względem miejsc w Europie. Nasze rodzime firmy przyspieszają z renowacją starych filmów, tak by nawet starsze pozycje, jak „Nóż w wodzie” i inne, można było niedługo obejrzeć w Ultra HD.
Przeczytaj: jak rekonstruuje się stare filmy?
A Blu-ray Disc Association śpi. Bez łatwo dostępnej treści Ultra HD nowe telewizory nie mają sensu. Koreańczycy robią co mogą, swoje dwa grosze do tematu dodaje jeszcze Sony, ale potrzebne są filmy w sklepach. A do tego potrzebna jest obsługa 4K na Blu-ray. I będzie, ale dopiero w przyszłym roku i to raczej nie w jego pierwszej połowie.
W maju pisałem o tym, że Blu-ray 4K może być martwy jeszcze przed narodzinami. Powoli, ale wyraźnie odsuwamy się od fizycznych nośników. Teraz nie ma już czasu na wolne planowanie. Trzeba atakować i wyciskać z rynku ile się da. Zamiast tego Blu-ray 4K nie ma, a tradycyjne „niebieskie nośniki” są nadal kilka razy droższe niż stare i zmęczone DVD.
Słabo.
Apple – zostajecie w tyle
Dziwnie brzmi stwierdzenie „zostajecie w tyle”, w kontekście firmy, której każdy nowy sprzęt sprzedaje się jak ciepłe bułeczki. Apple chwaliło się, że w pierwszych 24 godzinach po premierze iPhone’a 6 i 6 Plus miało już 4 mln zamówień. W pierwszych trzech dniach rozeszło się 10 mln komórek iPhone 6. I to bez sprzętu u recenzentów, którzy w swoich materiałach musieli posiłkować się kartonowymi atrapami.
Ja jednak nie jestem pod wrażeniem, bo sam sprzęt zaczyna być w tyle. Subiektywnie design nowych telefonów mi się nie podoba. Obiektywnie jest niepraktyczny, bo komórki są za cienki i zbyt śliskie. Apple nie miało też kompletnie pomysłu na wykorzystanie większych ekranów. Samsung pokazał w tej kwestii klasę swoim Galaxy Notem 4. Według mnie ta komórka jest pod każdym względem lepsza niż iPhone 6 Plus.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze „bendgate”, czyli „mała” afera związana z wyginającymi się telefonami. Nawet jeśli była trochę rozdmuchana, to problem konstrukcyjny istnieje. A mówimy komórkach, które są jednymi z najdroższych na rynku. Nie wymagam diamentów i złota, ale przy takich cenach konstrukcja musi być znakomita. Nie jest.
Wiem, że wybór iPhone’a, to głównie wybór iOSa. Jeśli jednak system Apple Was nie podnieca, to inne marki oferują telefony ciekawsze, lepiej wykonane i tańsze.
Co oczywiście nie zmienia faktu, że za rok sytuacja się powtórzy i Apple znów będzie świętowało nowe rekordy sprzedaży.
Assassin’s Creed: Unity – piękna tragedia
Żadna inna gra roku 2014 nie zebrała takiego hejtu jak nowy Assassyn. I całkiem zasłużenie. Tak niedopracowanego produktu nie widzieliśmy już dawno. Nie ma sensu o tym więcej pisać. Trzeba zobaczyć.
Google Glass – produkt widmo
Google Glass rozczarowuje już niestety od dwóch lat. Na początku sprzęt wywoływał poruszenie, bo było to coś nowego. Szybko wychodziły jednak jego niedociągnięcia i dodatkowe problemy (np. prawne, które ograniczały możliwości rozpoznawania twarzy i używania wszędzie gdzie chcemy).
Teraz sprzęt wydaje się martwy, tylko Google nie ogłasza czasu zgonu. Glass zapewne powróci kiedyś w nowej, zmodyfikowanej wersji. Nadal na to liczę, bo koncepcja jest interesująca, a możliwości ogromne. Jednak póki co to tylko bardzo drogi (1500 dolarów) i trudno dostępny gadżet, który niby jest, ale go nie ma.
Akumulatory – niekończące się rozczarowanie
Na koniec temat tak szeroki, jak rynek sprzętu elektronicznego. Dlaczego akumulatory w komórkach, smartwatchach itd. są tak słabe? Producentom nie opłaca się inwestować w ich rozwój? Nie zależy im na udoskonalaniu technologii, bo chcą byśmy coraz częściej zmieniali sprzęt? Nie wiem. Tempo rozwoju tej gałęzi przemysłu jest jednak wyraźnie wolniejsze niż wszystkiego innego. Ciągle tkwimy w paskudnym standardzie jednego, góra dwóch dni na baterii. Albo to granica diabelsko trudna do przeskoczenia w konstrukcji ogniw, albo komuś nie zależy żebyśmy mieli więcej energii.
Teorie spiskowe? Być może. Ale gdy dwa razy dziennie muszę doładowywać komórkę, bo odważyłem się skorzystać z GPSu lub włączyć grę, to mnie szlag trafia i jestem skłonny uwierzyć we wszystko.
A wiecie kto na tym (zapewne) świetnie zarabia? Producenci powerbanków. W ostatnich latach nastąpiła istna eksplozja w tym temacie. Na Allegro – 61 stron aukcji. Na Ceneo – 13 stron ofert.
Wszystkim brakuje energii.
Oby w nowym roku przykładów takich jak powyżej było jak najmniej.