Filmy 3D królują obecnie w kinach. Sprawiają też, że człowiek nie ma ochoty już do nich chodzić. Ale to jeszcze nie koniec. Koreańczycy chcą nas dobić efektami 4D!
Nawet jeśli Robert Rodriguez wprowadza do kin zapach, a „Avatar” zamieszał na rynku trójwymiaru, to aktualne dodatki w kinie takie jak 3D sprawiają, że mam ochotę zwymiotować. Nie z powodu zawrotów głowy, ale wewnętrznego buntu. Chcę chodzić do kina, ale mój organizm się buntuje przeciwko 3D widząc jak producenci na siłę wyciskają ze mnie pieniądze (patrz: Kapitan Ameryka).
Wiem, że w swojej opinii nie jestem osamotniony. Co chwilę słyszę od moich znajomych, że mają już tego całego 3D dość. W sieci grzmi od wściekłych widzów, którzy są zmuszani do oglądania nowych produkcji w trójwymiarze. Wersji 2D wielu filmów po prostu nikt nie puszcza. A to jeszcze nie koniec rewolucyjnych zmian uprzykszających życie każdego kinomana. Z Korei Południowej nadciąga nowy pomysł – więcej wkurzających efektów w każdym filmie!
Do tej pory kina 4D, 5D czy jak je tam nazwać puszczały krótkie, przygotowane specjalnie na ich potrzeby, filmy. Dość tragiczne, przez co efekty takie jak ruszające się fotele, pryskająca w twarz woda i śmierdzący dym buchający w twarz, były jeszcze cięższe do zdzierżenia. Koreańczycy z firmy CJ 4DPlex chcą podejść do tematu inaczej. Dodatkowe efekty chcą pokazać w zwykłych produkcjach.
Nasz system łączy wszystkie efekty w jedno, bez uwypuklania jednego ponad inne
– powiedział Martin Kim, dyrektor amerykańskiego oddziału firmy CJ 4DPlex. Koreańska technologia działa już w kinach na rodzimym rynku, w Meksyku, Chinach i Bangkoku. Teraz ma zawitać też do USA.
Efekty? W „Transformers: Dark Of The Moon„ widzowie poczują zapach palonej gumy, a podczas seansu „Kung Fu Panda 2” fotele będą wychylały się do tyłu gdy ujęcie będzie pokazywało bohatera od dołu.
Poduszki mają wbudowane małe silniczki, które uderzają cię lekko gdy Po (główny bohater filmu – przyp. Szymon) obrywa lub upada
– pisze jeden z koreańskich widzów.
System CJ 4DPlex wydaje się podchodzić do kwestii dodatkowych efektów z większą subtelnością niż w znanych mi kinach 4D (patrz wyżej :). Ale to i tak nadal tylko kuglarskie sztuczki, które mogą spodobać się dzieciakom roześmianym podczas seansu nowej kreskówki, ale dorosłych widzów chcących po prostu obejrzeć dobry film, będą wkurzały.
Czy naprawdę doszliśmy już do takiego momentu, gdy zwykłe kino nam nie wystarcza? Jeszcze 3 lata temu nikt nie narzekał na wyniki finansowe wielkich hitów z Hollywoodu czy sprzedaży Blu-ray. Teraz nagle okazuje się, że kino jest upośledzone i poszkodowane przez swoją prostotę… oczywiście zdaniem producentów. Widzowie aktualnie narzekają tylko na 3D.
Po co więc to wszystko? Oczywiście dla kasy. Każda taka idiotyczna nowinka pozwala na zwiększenie cen biletów. Seansy 4D w Korei kosztują 18 000 wonów (około 50 zł). To dwa razy więcej niż na filmy 2D. Póki taka rozrywka jest opcjonalna, to nie widzę problemów. Na pewno wielu widzów jej chętnie spróbuje. Gorzej jeśli ktoś wpadnie na „genialny” pomysł by zrobić z niej standard, jak obecnie dzieje się z 3D. Wtedy zyska na tym tylko jedna technologia – DivX.