Skoro porozmawiałem sobie chwilę z Konradem Hildebrandem, nowym naczelnym serwisu o grach Polygamia.pl, to niegrzecznie byłoby nie zamienić też kilku zdań z Piotrem Gnypem – twórcą i byłym naczelnym wspomnianej strony. Co się stało, że nie poczytamy go już na Poly? Jakie ma plany na przyszłość?
Szymon Adamus: Cześć Piotr. Dzięki, że wpadłeś.
Piotr Gnyp: Nie ma sprawy.
SA: Musimy od tego zacząć. Czemu nie ma Cię już na Polygamii?
PG: Firma Agora rozwiązała ze mną umowę o współpracy.
SA: O zmianie redaktora naczelnego bloga poinformował na łamach Konrad Hildebrand. Przypuszczam zatem, że nie rozstałeś się z Agorą w zgodzie. Co się stało?
PG: Wiesz, ciężko tu mówić o kłótni. Formalnie wszystko było ok. Podpisałem umowę, ta umowa została rozwiązana. Zdarza się. Inna sprawa, to fakt, że z Polygamią byłem związany bardzo emocjonalnie. W końcu to kawał mojego życia. A teraz „moje dziecko” ląduje w rękach kogoś innego.
Jak się pewnie domyślasz, taka informacja nie nastraja człowieka najlepiej. Nie uzgodniliśmy wcześniej komunikatu, jaki pójdzie do czytelników. No i wyszło, jak wyszło.
SA: Przez ostatnie lata Polygamia, to było Twoje oczko w głowie. I to takie, które niejedna konkurencja chciała by pewnie wydłubać. Dostawałeś listy z pogróżkami?
PG: Nie, z pogróżkami nie. Dużo o tym, że to już koniec i że kiedyś było lepiej. Pierwszy taki mail przyszedł jakieś 3 miesiące po starcie. Oczywiście – konkurujesz o materiały, autorów, teksty – ale jakoś zawsze udawało mi się dogadywać i dobrze żyć z innymi naczelnymi. Jedyny zgrzyt, który pamiętam, to afera z konsolowym Wiedźminem i forum Gry-OnLine.
SA: Powiedz coś więcej dla osób, które nie śledziły tych tematów.
PG: Chodzi ci o aferę z Gry-Online? Już tłumaczę. Moim skromnym zdaniem był to największy prawdziwy wyciek w Polsce. Informacja na skalę światową odkryta przez well, mnie. W jaki sposób? To pozostanie tajemnicą. Dość dodać, że nikt w to na początku nie uwierzył, a CD Projekt zaczął dementować. Na forum Gry-Online niejaki Soulcatcher się zdrowo po mnie przejechał, mówiąc, że mało co wiemy, bo to oni przecież piją wódkę z cała branżą, a nie my. Całość ładnie opisali Zagraceni. Generalnie kiedy się jednak okazało, że to my mamy rację, dostaliśmy oficjalne przeprosiny. Chociaż sprawa prawie otarła się o dział prawny Agory.
SA: Zdradź sekret jak Ci się udało od zera zrobić jeden z największych i najbardziej wpływowych serwisów o grach w Polsce?
PG: Włożyłem w to mnóstwo pracy, serca i zaangażowania. Polygamia stała się moim życiem i robiłem dla niej wszystko. Nie liczyłem się z kosztami, czasem. Mój zapał łapali inni autorzy i felietoniści. Jeżeli nie masz pasji do tego co robisz, raczej nie osiągniesz sukcesu. Ja tę pasję miałem. Chciało mi się. No i też nie bałem się dzwonić, pytać, załatwiać czy sprawdzać informacje.
SA: Najlepsze i najgorsze wspomnienia z ostatnich lat?
PG: Wszystkie nowe rzeczy, jakie udało mi się osiągnąć z Polygamią. Artykuły, historie, czy zapoczątkowanie paru ciekawych debat. Najgorsze – to parę ostatnich miesięcy, kiedy zmiany w Agorze spowodowały taki sobie kontakt z redakcją i brak możliwości działania.
SA: Dość już o Polygamii. Powiedz co dalej?
PG: Nie wiem. Mam parę pomysłów i parę propozycji. Ale wiesz, to była dość niespodziewana wiadomość i nie miałem zapasowego planu na życie. Teraz w zasadzie się zastanawiam, co mogę i chciałbym robić. Czy to bardziej gamedev, czy pisanie, a może coś zupełnie innego. Ale jeżeli na coś się zdecyduję, to nie omieszkam się pochwalić.
PG: Na pewno nie coś takiego jak Polygamia. Taki serwisów już jest dużo i nie ma sensu robić kolejnego. W ogóle nie wiem, czy chce mi się robić kolejny serwis niusowo-blogowy. Coraz bardziej zaczynam na nowo cenić blogi i czyste opinie. Oczywiście nie mówię też tu tylko i wyłącznie o zrzucaniu tego co ma się w głowie, ale i o odpowiednim researchu. Swojego bloga już mam, piszę tam o różnych rzeczach i chyba coraz bardziej przekonuję się do serwisu lajfstajlowego dla graczy. Bo w końcu czemu nie dzielić się też informacjami o fajnych serialach, książkach czy przedstawieniach?
SA: Wszyscy kojarzą Cię głównie z grami. A powinni z czym jeszcze?
PG: Z fantastyką, papierowymi RPGami i internetem. Przez chwilę robiłem też gry wideo. Zresztą, sporo tego nadal jest w sieci, z którą jestem związany od dawna.
PG: Och jej, już piszę. Założyłem i prowadziłem Polskie Elizjum Świata Mroku, czyli stowarzyszenie ludzi tworzących scenariusze, dodatki i opowiadania w settingu wymyślonym przez firmę White Wolf. Redagowałem 4 działy pisma „Magia i Miecz” (Panorama, EarthDawn, Świat Mroku, Warhammer), pisałem dodatki do Warhammera i Gemini, pracowałem w firmie Metropolis przy produkcji gry wideo, która niestety nie wyszła, chociaż jej elementy można znaleźć w wydanym później „Diabolique”. Prowadziłem też dawno temu dwa programy w Hyperze – Top Secret Tips, potem tajne kody Playa, robiłem parę Fresh Airów. Co jeszcze poza grami? Kiedyś aktywnie działałem w grupach walczących ze spamem. Pisałem konfiguracje systemów antyspamowych i pocztowych, administrowałem serwerami uniksowymi, konfigurowałem sieć akademicką, organizowałem dziesiątki konwentów miłośników fantastyki w całej Polsce. Podróżowałem, imprezowałem, uczyłem… dużo tego było.
PG: To trudne pytanie, bo i zależy od danego człowieka. Moja porada jest prosta – zarabiaj na tym, co cię kręci i w czym jesteś dobry. A najlepiej zacząć coś robić i być w tym dobrym – wtedy zwykle ktoś się do nas zgłasza.
Ale wszystkim młodym ludziom, którzy chcą się zaczepić w grach polecam pracę testera. Nie dość że można zaczepić się w gamedevie, to nawet jeżeli okaże się, że tworzenie gier ich nie kręci, to zdobędą tonę wiedzy niezbędnej przy pisaniu o grach.
Na e-sporcie się nie znam, to nie moja bajka.
SA: Dzięki za rady i za rozmowę.
PG: Dzięki.
Zanim Piotr wymyśli nowy plan na swoje życie i usłyszymy o nim ponownie w wielkim projekcie, możecie poczytać go na blogu Zniekształcenie Poznawcze gdzie pisze o czym chce, kiedy chce i jak chce.
Mój blog, moje zasady
– wyjaśnia klarownie.