Wpis pochodzi z Multi-bloga.
Od mniej więcej dwóch lat eksperci z branży filmowej wieszczą, że wielkimi nadawcami telewizyjnymi XXI wieku staną się serwisy społecznościowe. A programy będziemy w nich oglądać głównie za pomocą połączonych z internetem mobilnych urządzeń. Już niedługo ma ich być na świecie ponad 3 miliardy.
Co z tego wynika dla branży filmowej? Między innymi to, w jaki sposób pokazywane będą premiery filmów. Głównym miejscem prezentowania nowości stanie się Facebook, a nie sale kinowe. Zapewne na początku będzie to dotyczyło tańszych produkcji.
Jak ujął to hollywoodzki agent Ari Emanuel, „jeśli chcesz zrobić film za 150 milionów dolarów, wciąż musisz iść do Warner Brothers. Jeśli za 25 milionów dolarów, prawdopodobnie już nie”. Czy to oznacza, że serwisy społecznościowe zastąpią wkrótce również wielkich hollywodzkich producentów? Popatrzmy.
W tym roku Facebook zadebiutuje na nowojorskiej giełdzie. Jego wycena waha się między 75 a 100 miliardów dolarów. Apple, inna spółka rozwijająca funkcje społecznościowe, jest dziś najdroższą firmą świata z wyceną na poziomie 400 mld dolarów. No i jest jeszcze Google, warte ponad 200 mld dolarów. To dużo, dużo więcej, niż warte jest całe Hollywood.
Na brak gotówki również te firmy nie narzekają. Co by się stało, gdyby postanowiły wejść w branżę filmową? Czy to ich loga zdobiłyby czołówki największych filmowych produkcji? Wizja serwisu społecznościowego, który jest jednocześnie działającym na światową skalę producentem i nadawcą telewizyjnym wygląda całkiem interesująco.
Wpis pochodzi z Multi-bloga.