Pamiętacie jak w maju 2012 LG pokazało swój telewizor OLED w Monako chwaląc się, że to jego premiera? Pół roku później nadal go nie ma. Teraz producent szykuje kolejne sztuczki. Oczywiście w związku z targami CES
W Korei Południowej LG zbiera właśnie zamówienia przedpremierowe na swój 55-calowy model WRGB OLED EM 9700. Do klientów ma on trafić jednak dopiero za miesiąc. O dostępności w innych regionach póki co nic nie wiadomo.
Mówiąc inaczej na kilka dni przed startem targów CES 2013 w Las Vegas LG komunikuje premierę swojego nowego telewizora… której znów nie ma. Telewizor będzie dostępny tylko w Korei i dopiero od lutego. Cena też nie zachwyca, bo to aż 11 milionów wonów, a więc około 31 000 zł. Przypominam, że za 55 cali.
Nie chodzi o to, że się nie cieszę z premiery. Wreszcie jakiś duży OLED trafi do użytkowników i pojawią się pierwsze, rzetelne opinie. Sęk w tym, że te przepychanki mnie już męczą. Rozumiem, że telewizor ma tylko 4 mm grubości, waży około 10 kg i będzie robił wrażenie, ale przy takiej cenie i tak niskiej mocy produkcyjnej, to będzie tylko ciekawostka. Wielkie halo jest z niej robione tylko dlatego, że to nowa technologia, a w Las Vegas rusza CES i trzeba mieć więcej nowinek niż konkurencja.
Oczywiście nie tylko LG bawi się w takie zagrywki. W maju 2012, tuż przed imprezą LG W Monako, Samsung pochwalił się pierwszym modelem swojego OLEDa ES9500, który zszedł z linii fabrycznej. Znów robiono z igły widły, a rzeczywistość i tak zweryfikowała wszelkie plany i telewizory nie pojawiły się w sklepach przed końcem roku.
Tak wiec szanowni producenci – chwalcie się, ale nie róbcie odbiorcom wody z mózgów. Od roku przerzucacie się najdrobniejszymi informacjami na temat telewizorów OLED jakby każda z nich była dowodem Waszej potęgi. Prawda jest jednak taka, że świadczy to o Waszej słabej organizacji, bo te odbiorniki już dawno powinny być w masowej sprzedaży. Jak tak dalej pójdzie, to za jakiś czas będziemy oglądali zdjęcia nowego przycisku włączenia telewizora na pilocie z komentarzem, że czeka nas rewolucja. Bez przesady.