W lutym zeszłego roku pisałem, że jeszcze plazma nie zginęła. Teraz jest już martwa. Najpierw zrezygnował z niej Panasonic, teraz Samsung. Bardzo mnie to cieszy.
Od dwóch dni śledzę wpisy na temat informacji Samsunga o zakończeniu produkcji plazm. W większości przypadków czuć w nich nutkę goryczy czy smutku. W tym roku pojawi się tylko budżetowy Samsung H4500 mający rozdzielczość 1024 x 768 pikseli. Panasonic zrezygnował już wcześniej, a ten producent ma bardzo bogatą historię plazm. Na polu zostają niedobitki, a za rok nie będzie już nikogo. I wiecie co? Cieszy mnie to. Już pod koniec zeszłego roku pisałem, że koniec plazma, to nie koniec świata. Teraz nie zmieniło się nic.
Nie chodzi o to, że nie lubię plazma, nie doceniam ich zalet itd. Kwestią jest brutalna rzeczywistość, która w tym przypadku doprowadziła nas do dominacji LCD i powolnej śmierci konkurencyjnej technologii. Zbyt powolnej. O odejściu matryc PDP na zasłużoną emeryturę czytamy od lat. Z początku były to plotki, potem coraz bardziej uzasadnione twierdzenia, a od dwóch lat odkładana w nieskończoność konieczność. Trwa to za długo i niepotrzebnie utrzymuje nas w rozkroku między przeszłością, a przyszłością. Czas pogodzić się z tym, że plazma przechodzi do historii i patrzeć w stronę nadciągającego horyzontu. Nie sztucznie utrzymywać przy życiu trupa, którego nie da się już uratować.
Tak, plazmy znikają z rynku. Nie, to nie jest koniec świata i mamy bardzo interesujące alternatywy. Jedyne co mnie smuci, to fakt, że OLED nie zdążył spopularyzować się na tyle, by wszedł płynnie w miejsce plazm. Aktualnie tylko LG silnie wspiera tę nową technologię. W teście modelu OLED LG EA980 było widać, że nie bezpodstawnie. To mogą być bardzo ciekawe telewizory idealnie uzupełniające rynek zdominowany przez LCD. Szkoda, że aktualnie tylko LG ma odwagę je silnie promować.
Wracając jednak do tematu…
Zapalmy więc świeczkę za plazmy i żyjmy dalej. Szkoda czasu na rozpamiętywanie przeszłości.